“Cięcie poselskich diet? Nie sądzę”. To może skompromitować Kaczyńskiego. (Gazeta.pl)

15 maja 2018

Kaczyński nie rozwiązał problemu nagród. Wszedł na pole minowe. Od tej pory cała prawica będzie na cenzurowanym.

 

PiS ma oddać nagrody, obciąć pensje posłom i samorządowcom. „Będzie skromniej” – ogłosił Kaczyński. Powtarzał hasło „vox populi, vox dei” oraz to, że „ludzie nagród nie zaakceptowali i my to przyjmujemy do wiadomości”. Pierwsze wrażenie: świetne zagranie. Wielu wyborcom prawicy na pewno się spodoba. Pomyślą: „No proszę, jacy pokorni są nasi wybrańcy. Pogroziliśmy palcem i nas posłuchali”. Z kolei opozycja została wpuszczona w pułapkę: jeśli nie poprą cieć, wyjdą na obrońców przywilejów. Czy na pewno Kaczyński jest taki sprytny?

Myśmy zawinili, ale niech inni zapłacą

Kaczyński chciał uniknąć wrażenia, że się cofa pod wpływem krytyki opozycji, która trąbiła o nagrodach. Więc zastosował taktykę ucieczki do przodu. Zapowiedział obniżenie dochodów całej klasy politycznej, od posłów zaczynając, przez zarządy państwowych spółek obsadzone z partyjnego klucza, aż po wójtów i burmistrzów. Tu jednak tkwi słabość tej taktyki. Gdyby szczerze przyznał: popełniliśmy błąd i bierzemy za niego pełną odpowiedzialność, miałby większą szansę, by się obronić. Tymczasem wybrał drogę pośrednią. Niby przyznaje rozsierdzonym wyborcom rację, ale jednocześnie maksymalnie rozprasza odpowiedzialność i konsekwencje na całą klasę polityczną, także na swoich przeciwników.

Cięcia poselskich uposażeń to zagranie typowo populistyczne. Czy populizmem można wybrnąć z populistycznej pułapki? Czy Polacy kupią ponownie historię o skromnej władzy? Nie sądzę. Kaczyński postępuje według zasady: „Co prawda zawiniliśmy, ale złożymy ofiarę cudzym kosztem”.

To, że złodziej oddaje swój łup, nie czyni z niego uczciwego człowieka. To, że władza pod presją opinii publicznej rezygnuje z finansowych zdobyczy, nie czyni jej skromną. Opozycja powinna ten fakt wykorzystać. Grzech chciwości jest dla prawicy śmiertelny, bo podważa jej legitymizację, jej mit założycielski o rozkradaniu Polski.

Tani poseł to słaby poseł

Cięcia diet poselskich można łatwo ośmieszyć argumentem ad absurdum. Czy od tej pory wybory będą licytacją na najtańszych posłów? Można się też odwołać do poczucia narodowej dumy: czy polskiego państwa naprawdę nie stać na przyzwoite opłacanie wybrańców suwerena? Być może Kaczyńskiemu nie są potrzebni wykwalifikowani, wykształceni i mądrzy posłowie. Traktuje ich jako maszynki do głosowania. Im głupsi, im słabiej opłacani i bardziej od partii zależni, tym lepiej. Jedyną kwalifikacją polskiego parlamentarzysty powinny być żelazna dyscyplina i całkowity brak samodzielności. Obniżenie ich materialnego statusu z pewnością temu służy.

Najważniejsze jest jednak coś innego: bardzo trudno będzie przekonać wyborców, by zapomnieli wszystko, co powiedzieli im politycy PiS przez ostatnie tygodnie: to, że zarabiają za mało, że nie starcza wicepremierowi do pierwszego, że dostali nagrody za ciężką pracę lub wyjątkowe rezultaty i w końcu – „nam się należy”. Jeszcze wczoraj się należało, a dzisiaj już nie? Dlaczego?
Kaczyński pokazuje słabość

Opozycja musi się liczyć z tym, że PiS zagra w zamianę miejsc.

Okaże się, że to Schetyna z Lubnauer bronią przywilejów klasy politycznej (bo nie chcą poprzeć cięć), a władza w worku pokutnym stoi pod murami Kanossy. Jak tego mogą uniknąć? Przypominać niekonsekwencję PiS w sprawie nagród i pokazywać, że Kaczyński nie umie zarządzać krajem. Miota się od bandy do bandy. Raz akceptuje Bizancjum, broni Misiewiczów, przestawia prezesów najważniejszych spółek, wypłacając im milionowe pensje, premie i odprawy, a potem nagle, pod wpływem sondaży zmienia front. To nie jest poważne.

W polityce najbardziej sexy jest siła.

Sprawczość i zdecydowanie obecnej władzy były jej największymi atrybutami. Kolejne niepopularne decyzje (Trybunał, prawa kobiet, sądy), choć wywoływały masowe demonstracje, nie miały wpływu na notowania. Jedyne załamanie w sondażach przyniosła klęska 27:1 w Brukseli. Dlaczego? Bo ważniejszy od meritum sporu był wymiar siły.

Kapitulacja w sprawie nagród to dowód słabości.

Zostaliśmy przez wyborców zbesztani i uginamy się pod presją – zdaje się mówić Kaczyński, gdy stara się odebrać opozycji sprawczą rolę. Opozycja może z kolei próbować sobie przypisać zwycięstwo. Powtarzać: „To dzięki naszym interpelacjom, dociekliwości i ciężkiej pracy Kaczyński się poddał, a ministrowie oddają, co wzięli”. I próbować wyssać z prezesa maksimum jego najważniejszego atrybutu – siły. Beata Mazurek dała przeciwnikom piękny prezent, w odruchu szczerości przyznając: „Podjęliśmy taką decyzję, która wytrąci argumenty opozycji”. Dokładnie tak opozycja może tę decyzję prezesa przedstawiać.
Uwaga! Grypa żołądkowa w Sejmie!

To najpoważniejszy kryzys władzy Jarosława Kaczyńskiego od wyborów. Prezes może stracić dużą część autorytetu i siły. To dla opozycji wielka szansa.

Pozostają ważne pytania, na które odpowiedzi wcale nie są oczywiste: czy pozycja prezesa jest na tyle silna, by skutecznie przeprowadzić zapowiedzi? Czy aparat partyjny przyzwyczajony do splendoru i finansowych apanaży podda się bez walki? Czy bierny opór, bojkot nie sprawią, że kryzys za parę miesięcy wróci ze zdwojoną siłą? Czy grypa żołądkowa kilku posłów nie spowoduje, że cięcia diet nie będzie?

Kaczyński nie rozwiązał problemu. Wszedł na pole minowe. Od tej pory cała prawica będzie na cenzurowanym. Media będą śledzić każdy jej ruch. Opinia publiczna zachowa czujność przez długi, długi czas. Każdy błąd będzie wielokrotnie bardziej kosztowny.

Jakub Bierzyński