Czy Polska jest naprawdę krajem bezprawia? (Polska The Times)

17 września 2017

W lipcu zeszłego roku pani premier na uroczystej konferencji ogłosiła powołanie Polskiej Fundacji Narodowej pod własnym patronatem. Powołana przez 17 największych spółek Skarbu Państwa fundacja, ma dysponować ogromną sumą 500 ml złotych przeznaczonych na promocję Polski za granicą. Misja Fundacji brzmi jednoznacznie. PFN ma przekonywać, że „Polska jest krajem atrakcyjnym dla inwestorów i solidnym partnerem gospodarczym dla państw z całego świata.”

Pierwszy wielki projekt Fundacji zapowiedziany na wspólnej konferencji prasowej Beaty Szydło i prezesa fundacji Cezarego Jurkiewicza, diametralnie odbiega od założeń. Kampania „Sprawiedliwe Sądy” nie jest skierowana za granicę. Jej cel jest odwrotny do zapowiedzianej misji PFN. Kreuje bowiem wizerunek kraju przeżartego korupcją, nepotyzmem, w którym system sprawiedliwości zdominowany przez bezkarnych przestępców w togach, praktycznie nie funkcjonuje: „Nadzwyczajna kasta” , „W sądach czekasz na sprawiedliwość latami”. „Sąd pomylił wyroki” „Pijany sędzia awanturował się w klubie”. Kumoterstwo, koneksje, korupcja polityczne naciski, bezczynność i przewlekłość. To nie jest wizerunek który zachęciłby kogokolwiek do inwestycji w Polsce. Wręcz odwrotnie. Autorzy i zleceniodawcy tej kampanii byliby narażeni na zarzut szkalowania Polski i działania na jej szkodę, gdyby billboardy tej treści pojawiły się na ulicach europejskich stolic. Trudno sobie to z resztą wyobrazić.

Nie ma w tej sprawie wątpliwości, że ta kampania to partyjna propaganda, robiona za państwowe pieniądze. Po pierwsze nie jest kampanią informacyjną. Do tej pory rządy, niezależnie od ideologicznej proweniencji, prowadziły kampanie o czysto informacyjnym charakterze (przedłużenie wieku emerytalnego, program 500+). Ich cel był jednoznaczny – miały instruować ludzi jak się zachować po wejściu w życie zmian prawnych, które ich dotyczą. Do tej pory kampanie informacyjne rządu były finansowane z budżetu państwa i nie budziły kontrowersji, bez względu na to kto sprawował rządy a kto był w opozycji. W tym przypadku jest inaczej. Kampania nie dotyczy informacji o zmianach z prostego powodu: ustawa nie została uchwalona i w skutek weta prezydenta wiadomo, że nie wejdzie w życie i w kształcie reklamowanym w kampanii, nie będzie obowiązywać. Nie jest zatem informacją. Jest propagandą intencji partii politycznej i jako taka, powinna być finansowana z budżetu tej partii a nie z funduszy skarbu państwa. Nie jest to kampania rządowa, bo projekt zmian w systemie sprawiedliwości nie był projektem rządowym a inicjatywną poselską. Nie ma powodu by fundusze publicznych spółek propagowały projekt ustawy jednej z partii politycznych i to projekt, który właśnie został odrzucony. Nie ma żadnego związku pomiędzy działalnością gospodarczą prowadzoną przez spółki, które fundują budżet kampanii, a lobbingiem na rzecz takiej czy innej opcji politycznej, zainteresowanej w takich czy innych propozycjach poselskich. Kwestia tego czy sędziowie będą wybierani przez samorząd sędziowski jak do tej pory, czy przez ministra sprawiedliwości nie leży w kręgu zainteresowań biznesowych żadnej z tych spółek. Kwestia ta nie ma także znaczenia dla ich rentowności, potencjalnej atrakcyjności dla partnerów zagranicznych czy warunków prowadzenia biznesu. To pierwszy powód, dla którego finansowanie tej kampanii można uznać za sprzeniewierzenie środków budżetowych i działanie na szkodę własnych firm przez osoby, które wyraziły zgodę na jej finansowanie. Po drugie kampania ta jest bezcelowa. Nie przyniesie skutków. Dyskusja na temat reformy odbywa się intensywnie we wszystkich mediach i na ulicach ponad 200 polskich miast już od ponad 2 miesięcy. Powtarzanie tych samych argumentów w nieskończoność w płatnych ogłoszeniach jest czystym marnotrawstwem. Po trzecie budżet tej kampanii jest nieproporcjonalnie duży. To więcej niż wydatki partii politycznych na całą kampanię wyborczą. To więcej niż przeciętny komercyjny budżet marketingowy na cały rok. Nie trudno będzie postawić zarzut niegospodarności, bo suma o której mowa – 19 milionów złotych jest poza wszelkimi granicami racjonalności. Po trzecie kampania ta nie ma nic wspólnego z celami fundacji. Nie promuje wizerunku Polski za granicą. Wręcz odwrotnie skierowana jest na rynek wewnętrzny i Polskę nie tyle promuje, co szkaluje opisując jako kraj bezprawia. Ze wszystkich tych powodów można postawić zasadne zarzuty kryminalne zleceniodawcom kampanii „sprawiedliwe sądy”. Pozostałym osobom zarzuty nadużycia władzy, zaniedbań, podżeganie do przestępstwa, współudziału. Potencjalne kary to lata więzienia, a krąg podejrzanych jest bardzo szeroki od pani premier poczynając na prezesach spółek kończąc.

Z powyższej konkluzji wynikają dwa fundamentalne fakty polityczne. Po pierwsze, pytanie jak będzie wyglądać przyszła kampania wyborcza, w której przeciw sobie stanie opozycja z funduszem rzędu 20-30 ml PLN i partia rządząca z podobnym budżetem tyle że wspomaganym kwotą pół miliarda przeznaczoną na podobne co „sprawiedliwe sądy” „kampanie informacyjne”?

Drugie pytanie jest nawet poważniejsze: czy ekipa narażona na odpowiedzialność karną za defraudację w tej skali, będzie zdolna do oddania władzy? Kiedykolwiek?

Jakub Bierzyński