Kargul a reforma sądów (Liberte)

8 sierpnia 2017

Prezydent swoim wetem zatrzymał na chwilę niszczący demokrację walec Prawa i Sprawiedliwości. Wiadomo że to chwilowa przerwa. Do kwestii sądów Jarosław Kaczyński z pewnością powróci. Powróci dlatego, że ma na tym punkcie osobisty uraz a urazy w psychopatycznej osobowości urastają natychmiast do obsesji. Politycy partii która nosi w nazwie Prawo i Sprawiedliwość, mają do obu tych pojęć dość specyficzny stosunek. Według tego, muszę przyznać dość szeroko rozpowszechnionego, przekonania prawo jest egzekwowane jedynie wtedy, gdy wyrok jest po myśli prawicy. Gdy jest przeciwnie, stanowi żywy dowód układu, który ją prześladuje za pomocą spisków koterii odzianej w togi. Sprawiedliwości dzieje się zadość pod warunkiem, że to jest nasza sprawiedliwość, czyli realizuje interesy prawicy. Jest to moralność Kargula: Sądy sądami a sprawiedliwość musi być po naszej stronie.

Wyznawcy szkoły prawa Kargula zapominają, że w rozprawie zazwyczaj biorą udział dwie strony a wyrok, który jedna z nich przyjmuje ze zrozumieniem i aprobatą, druga odrzuca jako niesprawiedliwy. To powód, dla którego Temida jest ślepa. Nie o ludzi bowiem chodzi, lecz o racje niezależnie od tego, kto je reprezentuje. Warto czasem zastanowić się po przegranych sprawach czy rzeczywiście miałem rację? A jeśli miałem to czy umiałem do niej przekonać sędziego? Czy miałem wystarczająco dużo argumentów i dowodów by ją poprzeć? Może przegrany proces to nie wynik knowań, układów i korupcji ale moich własnych błędów? Z pewnością edukacja szkolna może w przyszłości bardzo wiele zrobić by ograniczyć wpływ prostej i dość jednoznacznej kargulowej wykładni prawa.

Polska kultura prawna jest fatalna. Szkoła Kargulowa dominuje kształtując powszechnie panujące przekonania o wymiarze sprawiedliwości . Czemu tu się dziwić skoro sam minister sprawiedliwości jest jej zagorzałym wyznawcą? Sam prowadzi wieloletni spór w prywatnej sprawie wielokrotnie oskarżając sędziów o stronniczość.

W społeczeństwie Kargulów sądy są łatwym łupem autorytarnej władzy. Łatwym tym bardziej, że blisko 80% Polaków z działalności sądów nie jest zadowolona i podziela przekonanie, że wymagają one gruntownej reformy. Nic dziwnego, sądy jak wiemy działają fatalnie. Postępowania ciągną się latami. Ludzie czekają na wyrok w nieskończoność i nie jest to obojętne dla ich pracy, majątku czy perspektyw zawodowych. Wyroki są uzasadniane w sposób niezrozumiały, trudnym językiem. Im mniej ludzie z nich rozumieją, tym łatwiej je im zanegować. PiS znalazł sobie zdawałoby się łatwy cel. Zaproponował coś, co propaganda partyjno – rządowa nazwała reformą.

Reforma PiS reformą sądów czywiście nie ma nic wspólnego. To jedynie hasło, Kto za nim stoi? Oczywiście Kargul we własnej osobie. Bo jedynym celem tych zmian jest zamiana sędziów starych na nowych, „ich” na „naszych”, złych na dobrych i tak dalej. Innymi słowy od tej pory sądy będą sprawiedliwe bo prawo zawsze będzie stało po naszej, słusznej stronie.

Ta „reforma” nie rozwiązuje w najmniejszym stopniu żadnego problemu polskiego sądownictwa. A problemów tych jest wiele.

Według raportu Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości „Wymiar sprawiedliwości w Unii Europejskiej” Polska jest w środku stawki. Polacy są na 10 miejscu jeśli chodzi o liczbę spraw przypadających na 100 tys. mieszkańców. Polska jest także w środku gdy chodzi o obciążenie sędziów: 11 miejsce na 20 krajów Europy.

Na czym więc polega problem? Na złych procedurach. Po pierwsze sprawy doczekują się pierwszego posiedzenia po 1,5 roku. Tak jest przynajmniej w Warszawie. Gdy świadków jest więcej na przykład 10 w danej sprawie, to sądy wzywają po dwie osoby na termin. Odstęp pomiędzy poszczególnymi rozprawami to średnio 8 miesięcy. Nie trudno policzyć, że taki proces, choćby z powodu trybu przesłuchań świadków, będzie trwał prawie 5 lat.

Po drugie proszę sobie wyobrazić ile czasu zabiera sędziemu przypomnienie sobie sprawy, którą sądzi. Po długim czasie i wielu innych sprawach dziennie, nie ma szans pamiętać nawet podstawowych faktów ze sprawy, która wraca po 8 miesiącach przerwy na jego wokandę. A akt jest bez liku. Proszę sobie przypomnieć relacje telewizyjne z polskich sądów. Na sędziowskim stole leżą rzędami tomy akt. Tysiące stron. To kolejna choroba polskiego wymiaru sprawiedliwości. Każdy sąd tworzy ogromne ilości dokumentów. Robi to w jednym celu: by uchronić się przed problemami w przypadku apelacji. Tony akt są w większości kompletnie niepotrzebne przy wydawaniu wyroku. Proszę sobie przypomnieć sceny sądowe z amerykańskich filmów. Czy widzieliście Państwo jakieś akta? Nie, bo wszystko opiera się na ustnych zeznaniach świadków i dowodach przedstawionych fizycznie w sądzie. Skoro można sądzić inaczej to może wszystkie te papiery system produkuje zupełnie niepotrzebnie?

Po trzecie drobiazgi. Jakże ważne drobiazgi. Mechanizm doręczeń zawiadomień sądowych. Każdy z nas zna tę scenę, gdy listonosz pyta „mam awizo z sądu odbiera Pan?” Od odpowiedzi na to pytanie zależy kolejne 3 miesiące przedłużenia postępowania. I tak może zrobić każdy świadek. Jest ich 10 i każdy może odmówić 2 razy. Za każdym razem 3 miesiące. Zbierają się kolejne lata. Czy można usprawnić system doręczeń powiadomień? Oczywiście, choćby ustanawiając reprezentantów, adwokatów stron jako osoby uprawnione do otrzymywania doręczeń w imieniu swoich klientów.

Kolejna sprawa: zeznania świadków mieszkających poza miastem – siedzibą sądu. Nagminną praktyką stało się to, co kiedyś było wyjątkiem – zeznania w miejscu zamieszkania. To nie świadkowe jadą do sądu, lecz sąd do świadków. Absurd. Akta krążą po Polsce miesiącami. Przy okazji łatwo o pomyłkę lub zagubienie dokumentów i dowodów. Czy można prowadzić zeznania w formie elektronicznej? Przez skypea, face time lub dowolny inny komunikator? Można! Tylko trzeba chcieć.

Kolejny problem – uzasadnienia wyroków. Na uzasadnienie wyroku w Warszawie można czekać nawet do 9 miesięcy. Przez te 9 miesięcy nie można złożyć apelacji, odwołać się. Nie można zrobić nic. Tylko czekać.

Sądy nagminnie nie odnotowują wpłat opłat sądowych. Nie można ruszyć ze sprawą bez opłaty. I znowu czekamy. Miesiącami.

Nie dziwne, że ludzie nie cierpią polskiego wymiaru sprawiedliwości. Nie jest to kwestia jakości sędziów, nie ilości sądów, czy składów orzekających. Nawet nie liczby spraw, lecz fatalnej organizacji ich pracy. Przyszłej prawdziwej reformie sądownictwa powinny przyświecać 3 zasadnicze cele: maksymalna koncentracja postępowania. Minimalna liczba posiedzeń. Wszyscy świadkowie przesłuchiwani na jednym posiedzeniu. Minimalny czas pomiędzy posiedzeniami w tej samej sprawie.

Po drugie przyspieszenie i wzrost efektywności procedur administracyjnych: doręczeń, rejestracji opłat czy nawet stenogramów sądowych. Ja po prostu nie mogę patrzeć jak stenotypistka sądowa pracowicie wstukuje jednym palcem protokół praktycznie paraliżując pracę sądu. Czy nie znacie Państwo nowocześniejszych rozwiązań niż palec? Informuję niniejszym, że system rozpoznawania mowy ma każdy telefon komórkowy. Naprawdę nie trzeba tego pisać. Wystarczy nagrać a przepiszę się samo jeśli jest to naprawdę konieczne.

Po trzecie ograniczenie ilości akt do minimum. Jeśli uda się zrealizować te trzy proste administracyjne postulaty system sądowniczy przyspieszy jak rakieta i to z tymi samymi sędziami, tymi samymi sądami przy tych samych pieniądzach.

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Politycy sprytnie ukrywają fakt, że to oni, a nie sędziowie, ponoszą pełną odpowiedzialność za fatalny stan polskiego sądownictwa. Kodeks postępowania karnego, kodeks postępowania cywilnego i kodeks postępowania administracyjnego, a więc akty prawne regulujące w szczegółach tryb postępowania sądów uchwalają posłowie na wniosek polityków, nie sędziowie. To klasyczna sytuacja typu „Kowal zawinił, cygana powiesili”. Prawdziwa reforma sądownictwa jest konieczna, ale nie powinna mieć nic wspólnego z sędziami. Powinna dotyczyć sposobu prowadzenia postępowań, a te można drastycznie usprawnić tak by przebiegały szybko i sprawnie, by na wyrok czekać miesiące nie lata. Tylko żeby tak się stało trzeba chcieć. Panie i Panowie sędziowie! Macie teraz unikalną okazję by mieć na to realny wpływ. Zaangażujcie się w proces konsultacji społecznych zapowiedzianych przez prezydenta Dudę. Napiszcie swoje propozycje zmian, które z jednej strony, ułatwią wam pracę, z drugiej, przyniosą ulgę waszym umęczonym klientom. Weźcie sprawy w swoje ręce! Inaczej zrobią to politycy i skończy się to fatalnie i dla was, i dla wymiaru sprawiedliwości i dla jego przyszłych interesantów. Nikt za was tego nie zrobi.