Jak wygrać z PiS? (Polityka)

1 grudnia 2017

Dwa tygodnie temu na łamach Polityki analizowałem wyniki sondaży (Tajemnice sondaży nr. 44). Z interpretacji długofalowych trendów poparcia partii politycznych, od wyborów w październiku 2015 roku, do października 2017 wynika, że jedynie cztery razy doszło do istotnych mian preferencji wyborczych Polaków. Po raz pierwszy zaraz po wyborach, gdy niesiona efektem świeżości Nowoczesna, błyskawicznie rosła w siłę osiągając niewiarygodny z dzisiejszej perspektywy wynik 30% poparcia w grudniu 2015. Po raz drugi Nowoczesna znów przekroczyła wyraźnie 20% poparcia, dzięki realizacji akcji Misiewicze. Polegała ona na publikacji list z nazwiskami partyjnych działaczy, ujawniając tym samym sposób przyznawania posad w Spółkach Skarbu Państwa – według klucza partyjnych zasług i znajomości a nie merytorycznego przygotowania do pełnionych funkcji. Trzecie poważne wahnięcie nastrojów to kryzys parlamentarny z końca zeszłego roku, kiedy doszło do okupacji sali sejmowej. Demonstracja siły, upokorzenie opozycji spowodowały, że notowania partii rządzącej poszybowały w górę, osiągając wyniki zbliżone do dzisiejszych, czyli blisko 40%. Ostatnim akordem była klęska rządu Beaty Szydło w Brukseli, której symbolem stało się przegrane głosowanie w sprawie kolejnej kadencji Donalda Tuska wynikiem 27 do 1. Na krótko notowania Platformy Obywatelskiej, która po kryzysie portugalskim Ryszarda Petru, stała się główną siłą opozycyjną, urosła do poziomu 30% realnie zagrażając Prawu i Sprawiedliwości na pozycji lidera. Od tego momentu notowania PiS systematycznie rosną. Notowania PO w długookresowym trendzie od wiosny 2017 spadają a Nowoczesna utrzymuje się na poziomie lekko przekraczającym próg wyborczy.

Co z tego wynika dla opozycji? Jakie wnioski można wysnuć z tych trendów? Jakie wskazówki sformułować? Innymi słowy jak skutecznie wygrać z PiS?

Zjednoczeni

Notowania Nowoczesnej i PO są ze sobą ściśle skorelowane. Współczynnik korelacji obu trendów wynosi 0,7. To znaczy, że gdy jedna z tych partii traci 10 wyborców 7 z nich przerzuca swoje głosy na drugą. Warto zauważyć, że przy okazji 3 z dziesięciu wycofuje swój głos w ogóle, deklarując nie wzięcie udziału w wyborach. Nie jest żadnym odkryciem prosty fakt, że opozycja podzielona przegra z PiSem. Wyniki badań społecznych są w tej kwestii jednoznaczne. Zjednoczona opozycja ma nadal przewagę nad partią rządzącą i co ważne jest to przewaga trwała. Według sondaży IBRIS z października 2016 i rok później notowania opozycji idących do wyborów osobno, czyli suma notowań PO i N, wynosi 32% przed rokiem i 29% dziś. Innymi słowy suma poparcia dla dwóch kluczowych partii opozycyjnych zmalała w ciągu roku o 3 punkty. To nie mało, bo 10% całej puli. Jeszcze rok temu PiS mógł liczyć na równy wynik z sumą opozycji dzisiaj, wygrywa z nią w cuglach: 40 do 29. Gdy popatrzymy na wyniki sondaży gdzie zadane jest pytanie o poparcie dla koalicji w miejsce .N i PO, obraz wygląda inaczej. Po pierwsze zjednoczona opozycja wygrywa z PiSem 35 do 34 po drugie w ujęciu długofalowym nie traci. Tak jak w lipcu 2017 35% Polaków była skłonna głosować na jej listy, tak wynik ten utrzymuje się do dzisiaj. Analiza sondaży IBRISu wykazuje, że jednym z czterech czynników wpływających znacząco na kształt i trendy linii wyników poparcia dla partii politycznych był czynnik nowości, który wywindował Nowoczesną z 7% w wyborach do 30 trzy miesiące później. Ten fenomen trzeba wykorzystać. Efekt świeżości nie trwa wiecznie. Dlatego wspólne listy opozycji powinno się ogłosić nie wcześniej niż 6 miesięcy przed wyborami.

Efekt świeżości.

Warto uczyć się od przeciwników. Prawo i Sprawiedliwość w obu wygranych ostatnio kampaniach: do parlamentu i prezydenckich, wystawiło zupełnie nowe twarze. Opozycja powinna zrobić to samo. Rozumiem, że trudno namawiać liderów partii do ustąpienia, jeśli ich pozycja wewnątrz nie jest zagrożona, ale mogą wziąć przykład z Jarosława Kaczyńskiego. On prowadzi kampanie wyborcze w sposób niebywale zdyscyplinowany. Jeśli celem jest władza, chowa własne ambicje. Na ich realizację przyjdzie czas po wyborach. Dlatego warto spośród popularnych, młodych polityków obu partii wybrać szefów/szefowe sztabów wyborczych, które mogłyby grać pierwsze skrzypce w kampanii . Podobnie z kandydatami na premiera i kluczowych ministrów. Jeśli Ryszard Petru i Grzegorz Schetyna nie chcą ponosić ryzyka klęski swoich partii, a co za tym idzie, ryzyka utraty pozycji ich przewodniczących, powinni wykazać się wyrachowaniem godnym swoich przeciwników i schować się za plecami bardziej popularnych koleżanek i kolegów. Innymi słowy, aby utrzymać władzę trzeba dzisiaj zrobić krok w tył, w stronę cienia. Zjednoczona opozycja powinna przybrać nową świeżą nazwę, która z jednej strony miałaby potencjał do łączenia Polaków z drugiej stanowiła symbol nowego otwarcia.

Najpoważniejszym hasłem prawicy wobec opozycji jest zarzut, że „chcą żeby było tak jak było”. Niezależnie od tego, jak oceniamy 8 lat rządów Donalda Tuska i Ewy Kopacz, Platforma musi zamknąć raz na zawsze ten rozdział swojej historii. Propaganda PiS skutecznie przekonała Polaków, że konieczna jest zmiana. Pod tym hasłem wygrała wybory. Nie ma powrotu do przeszłości. Restauracja nie może być celem politycznym skutecznej opozycji. Trzeba spierać się z PiS o kształt zmiany, ale zmiana jest koniecznością. Stąd potrzeba nowego języka, nowych twarzy i nowego sztandaru, pod którym opozycja mogłaby pójść do wyborów.

Zmiana

Odrzucenie przeszłości i patrzenie w przyszłość ma jeszcze jedną bardzo ważną cechę. Stawia oponentów w trudnej sytuacji. Polityka historyczna partii rządzącej była jednym ze skutecznych narzędzi zdobycia władzy: patriotyzm, wstawanie z kolan, godność narodowa i długi rachunek polskich krzywd, ale może stać się jej kamieniem u nogi, jeśli skutecznie będziemy potrafili narzucić, jako jeden z fundamentalnych podziałów i światopoglądowych sporów, patrzenie w historię, w przeszłość naturalnie kojarzoną z PiS, wobec patrzenia na przód, w przyszłość, czyli zmiana. Realizując taki scenariusz opozycja jest w stanie zawłaszczyć zmianę jako pozytywny atrybut własnej tożsamości w opozycji do myślenia historycznego tradycjonalistów prawicy. Opozycja powinna zatem hasło zmiany PiSowi odebrać, wpisując je w obraz nowoczesności, rozwoju, postępu, chyli w hasła, z którym PiS się nie kojarzy.

Człowiek

Drugim poza zmianą osią kampanii wyborczej PiS był tak zwany „zwykły człowiek”. Prawo i Sprawiedliwość skutecznie neutralizowała przesłanie o cywilizacyjnym sukcesie swoich przeciwników. Autostrady i pendolino nie były przecież dla „zwykłego człowieka”, bo jego nie stać na 150 złotych na bilet. Wzrost gospodarczy okazał się papierowy, bo linie trendu PKB i satysfakcji z materialnych standardów życia zaczęły się drastycznie pod koniec rządów platformy rozjeżdżać. Jedna z fundamentalnych zasad skutecznych kampanii politycznych brzmi: atakuj przeciwnika neutralizując jego najważniejsze zasoby, zmuszając go do tłumaczenia się z własnych sukcesów. Taką kampanię przeprowadził PiS podważając skutecznie sukcesy gospodarcze swoich przeciwników, jako sukcesy elit, „na papierze”, nie mające nic wspólnego z życiem zwykłych ludzi. W ten sposób zneutralizował najważniejsze argumenty polityczne Platformy, czasami dochodząc do absurdów w stylu hasła „Polska w ruinie”. Opozycja powinna zastosować tę samą strategię. Uderzyć tam gdzie Pis czuje się najmocniejszy. Zneutralizować najważniejsze hasła populistów. A tym hasłem jest właśnie troska o zwykłego człowieka. Tak jak w przypadku hasła „zmiany”, z postulatem troski o zwykłego człowieka, populizm PiS można odwrócić przeciw nim. To stąd właśnie wziął się sukces akcji misiewicze. Obnażył on niespójność propagandy populistów, którzy głosząc hasła rewolucji prowadzonej w imieniu zwykłego człowieka, uwłaszczają się na wszelkich dostępnych posadach i stołkach. Opozycja powinna eksponować pisowski postulat wymiany elit wskazując, że jej przeciwnikom nie chodzi o reprezentację zwykłych ludzi, lecz o zdobycie uprzywilejowanej pozycji politycznej i ekonomicznej dla niezliczonej rzeczy własnych działaczy, rodzin i znajomych. W takim kontekście należy szukać długofalowej strategii komunikacji i klamry spajającej wszelkie działania opozycji wobec taktycznych posunięć władzy, która zagrabia kolejne instytucje demokratycznego państwa. Hasła uwłaszczania się nowej elity są zdecydowanie bardziej nośne niż obrona demokracji. Trzeba przejrzeć na oczy i skonfrontować się ze smutną prawdą – demokracja dla większości Polaków nie jest naczelną wartością ich życia. Nasze instytucje demokratyczne są słabe. Nasz system edukacji nie kształcił świadomych swoich praw obywateli. Nie uczył zaufania i współpracy, lecz egoizmu i rywalizacji. Demokracja w Polsce ma słabe korzenie i bardzo krótkie tradycje. To raptem 8 lat okresu międzywojennego do zamachu majowego i 25 lat polskich przemian po upadku komunizmu. Tylko dwa krótkie okresy w 1000 letniej historii narodu. Nic dziwnego zatem, że w badaniach dwa razy więcej Polaków bardziej sobie ceni dobrobyt niż wolność i prawa obywatelskie. (Polityka nr. 44 Bezsilność suwerena) Żeby skutecznie wpływać na przekonania wyborców trzeba sobie tę gorzką prawdę uświadomić.

Rysując podstawowe linie politycznego sporu, należy odwoływać się do poczucia sprawiedliwości, równości, bezpieczeństwa socjalnego i jakości życia bo one są dla Polaków współcześnie najważniejsze. Wizja podziału – państwo kontra obywatel – nasuwa się sama. Oto bowiem wbrew własnej propagandzie, obóz zjednoczonej prawicy buduje silne państwo, kosztem wolności i praw swoich obywateli. To nasze życie ma zostać podporządkowane ideologicznej wizji wielkiego projektu Jarosława Kaczyńskiego.

Człowiek dla państwa, czy państwo dla człowieka.

Dla Kaczyńskiego państwo jest ważniejsze niż ów mityczny „szary człowiek”. To znaczy, że ideologia jest prymatem nad życiem. Przykłady można mnożyć, począwszy od zamrożenia obrotu ziemią, ustawy inwigilacyjne, zawłaszczenie sądów, zakazem handlu w niedzielę kończąc. Trzeba narysować jasny i przekonujący spór pomiędzy interesem omnipotentnego państwa, a interesem jego obywateli, i jednoznacznie postawić się po stronie zwykłych ludzi. Cały dyskurs wokół zmian ustrojowych przeprowadzonych przez PiS z pogwałceniem konstytucji, można przedstawić z perspektywy takiego konfliktu, zamiast epatować hasłami z podręczników do politologii o obronie demokracji, które bardzo trudno przełożyć na doświadczenie przeciętnego człowieka. Co ważne, obnażenie tych mechanizmów obraca populistyczne hasła przeciw ich autorom. Wykazuje fundamentalne sprzeczności. Należy uderzyć przeciwnika tam gdzie czuje się najmocniejszy, by zneutralizować jego silne strony.

Pakiet socjalny

Bez wątpienia taką silną stroną partii rządzącej jest pakiet socjalny: 500 plus, obniżenie wieku emerytalnego, minimalna stawka godzinowa, podwyższenie pensji minimalnej. Od wiosny tego roku notowania partii rządzącej rosną. Milionom ludzi w państwie PiS żyje się po prostu lepiej. Rodziny dostały zastrzyk w postaci 500+. 300 tysięcy ludzi przejdzie w tym roku na skrócony ponownie wiek emerytalny. To oznacza, że bezrobotni lub bardzo nisko zarabiający otrzymają minimalną emeryturę, a osoby, które pracują na rynku, gdzie bezrobocie praktycznie zmierza do minimalnej strukturalnej granicy 5%, zatrudnią się znowu. Dla nich pobieranie emerytury i pensji to nic innego jak minimum 1000 złotych dochodu dodatkowo. Poza realnie wyższymi dochodami polskich rodzin, niebagatelny wpływ na poczucie satysfakcji z życia ma bezpieczeństwo pracy. Bezrobocie szybko spada. Deficyt pracowników szacowany jest już na 200 tysięcy. To co z punktu widzenia gospodarki może stać się głównym hamulcem jej rozwoju, z punktu widzenia wyborców jest zbawienne. Po raz pierwszy od dawna pracownicy przestali martwić się o zatrudnienie. Reformy socjalne PiS wpływają na podniesienie się realnie odczuwalnego standardu życia milionów ludzi. Tego lata setki tysięcy Polaków ruszyły na wczasy. Wielu z nich po raz pierwszy w życiu. To osoby, które do tej pory nie głosowały zasilają rosnącą rzeszę wyborców PiS. Deklaracje wzięcia udziału w wyborach są najwyższe od dawna i przekroczyły 60%. Do tej pory podstawowym powodem absencji wyborczej było poczucie braku wpływu: obiecują, lecz nic się nie zmieni. Teraz, wielu ludzi poczuło, że warto iść do wyborów by bronić zdobyczy socjalnych. Ci wyborcy przekonali się, że ich głos ma znaczenie, bo polityczny wybór przełożył się na realny wzrost poziomu życia.

Neutralizacja

Bez wątpienia pakiet socjalny to fundament władzy Prawa i Sprawiedliwości. W tej rozgrywce można przyjąć trzy scenariusze. Pierwszy to negacja. To taki przekaz dominował w pierwszych 2 latach po wyborach. Budżetu na to nie stać. Program jest na kredyt. Finanse publiczne się zawalą. Taka narracja jest całkowicie nieskuteczna, bo ludzie chcą wierzyć. Chcą żeby ktoś im powiedział, że sen o dobrobycie, który właśnie się zaczął będzie trwał nadal. Polacy chcą uwierzyć, że gospodarka rośnie, że budżet wytrzyma, że pieniądze się nie skończą. Opozycja zapomniała, że w sporze o 500+ ludzie nie są po ich stronie. Ustawiła się na pozycji tego, który nie chce dać. Tego, który chce żeby nie starczyło pieniędzy. Tego, który po pierwsze nie dał gdy rządził, a teraz chce zabrać. Ludzie widzą, co miesiąc odbierając swoje pięćset złotych, kto w tym sporze miał rację. Jednocześnie Mateusz Morawiecki głosi sukces ściągalności podatków i nadwyżkę budżetową. To, że w grudniu nadwyżka zamienia się w rekordowy deficyt przechodzi niezauważone. Krytyka programów socjalnych rządu jest po prostu nieskuteczna.

Druga opcja to licytacja na obietnice. Jak się wydaje to jest opcja przyjęta przez Grzegorza Schetynę. Obiecuje wyborcom 500 złotych na pierwsze dziecko i 14 emeryturę. To droga donikąd. Oba postulaty są bowiem kompletnie wyrwane z kontekstu. Nie stanowią elementu jakiejkolwiek szerszej propozycji politycznej. Mało tego, stoją w sprzeczności z doświadczeniem wyborców (8 lat!) , wartościami partii liberalnej oraz totalną krytyką z pierwszych 2 lat rządów PiS. Polacy są wyjątkowo nieufni wobec własnej klasy politycznej. Przyjęcie założenia, że uwierzą w tak gwałtowny zwrot polityczny, wydaje się polityczną naiwnością. Jest to fundamentalny błąd przede wszystkim dlatego, że licytacja na populistyczne postulaty legitymizuje populistów odbierając wiarygodność opozycji. Liberalna partia nie ma szans w licytacji na populistyczne hasła z prawdziwymi populistami. Społeczne postulaty Grzegorza Schetyny przedstawione bez szerszego kontekstu politycznej wizji brzmią po prostu jak klasyczna kiełbasa wyborcza. Nie przysporzą nowych wyborców PO, mogą zrazić dotychczasowych.

Trzecie wyjście z sytuacji to klasyczna neutralizacja. Strategia ta polega nie na tym, by się licytować z przeciwnikami na wysokość obietnic wyborczych, lecz na tym, by pozbawić je wyjątkowości. Po latach transformacji program socjalny się po prostu nam, Polakom należał. Zapracowaliśmy na dobrobyt całym pokoleniem. Czas najwyższy bardziej sprawiedliwie dzielić się owocami polskiego sukcesu. Dobre, bezpieczne życie, przyzwoicie płatna praca, to po prostu „oczywista oczywistość”. Wybudowaliśmy zręby dobrze prosperującej gospodarki, mamy demokrację, wolny rynek bezpieczeństwo międzynarodowe, jesteśmy w Unii Europejskiej, dokonaliśmy cywilizacyjnego skoku budując nowoczesną infrastrukturę, budujemy silny przemysł, jesteśmy potęgą w rolnictwie, po prostu na to zapracowaliśmy. Należy ogłosić koniec transformacji. Przyznać się do błędu, że nie zrobiło się tego za własnych rządów. Nic tak nie buduje wiarygodności polityka jak szczere przyznanie się do własnych błędów. Cecha w Polsce praktycznie niespotykana. Jeśli politycy PO chcą uniknąć stałej, celnej i bolesnej krytyki za politykę stagnacji, „ciepłej wody w kranie”, brak wizji, zachowawczość i realizowanie polityki opartej na wskaźnikach ekonomicznych, w społeczeństwie gdzie średnia zarobków wynosi 4,5 tysiąca a ponad połowa obywateli zarabia 2 600 czyli tylko nieco więcej niż płaca minimalna, trzeba po prostu przyznać: macie rację, popełniliśmy błąd. Prowadziliśmy skuteczną politykę gospodarczą, ale budując nowoczesną infrastrukturę, przemysł i zwiększając dochód narodowy o 25% w ciągu 2 kadencji, straciliśmy z obrazu zwykłego człowieka. To lekcja jaką zasłużenie dostaliśmy w wyborach. To lekcja, której nie zapomnimy. Dlatego dzisiaj człowiek jest naszym absolutnym priorytetem. To nie wzrost gospodarczy, często kosztem ludzi (umowy śmieciowe) lecz wzrost dla ludzi, będzie miarą naszego sukcesu. Po prostu, zróbcie szczery rachunek sumienia a zneutralizujecie krytykę przeciwników. Mało tego ten rachunek sumienia dobrze wpisuje się w pozostałe postulaty: zmiany i państwa w służbie ludziom. Tak jak PiS wygrał wybory skutecznie przekonując Polaków, że byli jedynie narzędziem do realizacji paramentów wzrostu gospodarczego, którym chwalił się rząd PO, tak teraz opozycja ma szansę przekonać wyborców, że to ta władza traktuje ich instrumentalnie, budując ideologiczny pomnik swej nieomylnej wiary.

Zerwanie z totalną negacją.

Totalna krytyka niesie za sobą niebezpieczeństwo totalnej kompromitacji gdy rząd odniesie sukces. Mało tego, pozbawia opozycję realnej władzy sądzenia. Totalna krytyka uodparnia całkowicie obóz władzy na jakąkolwiek recenzję ich faktycznych poczynań. Rządowa propaganda doskonale to wykorzystuje uprzedzając przed każdym kolejnym zamachem na praworządność i kolejne jej instytucje państwa, że „opozycja znowu nas będzie krytykować, bo krytykuje nas przecież za wszystko, totalnie, nienależnie od tego, co zrobimy i tak nas zaatakują”. Taka totalna krytyka jest całkowicie przewidywalna, zamienia się w rytuał, uodparnia władzę, która staje się na nią doskonale odporna i z czasem staje się po prostu nieskuteczna. Mało tego, pokazuje bezradność. Brak siły stawia opozycję na z góry przegranych pozycjach. Kaczyński z rozmysłem wywołuje kolejne konflikty, by utrzymać opozycję w jakże wygodnej dla siebie pozycji „bliskiego klinczu”, czyli rytualnej krytyki swych taktycznych posunięć.

Wspólnota

Dziedzina, w której prawica wypada całkowicie niewiarygodnie to jakże ważny postulat budowania wspólnoty narodowej. Polacy chcą wierzyć w romantyczny mit zjednoczonego narodu. W tej kwestii w ideologii PiS istnieje przepaść pomiędzy głoszonymi hasłami a codzienną praktyką. Zjednoczona opozycja powinna, rezygnując z haseł totalnej krytyki, wzywać do dialogu, chwalić przeciwników za słuszne posunięcia. W obecnym stanie polskiego ducha, łatwo przejąć rolę jednoczyciela wspólnoty. Wystarczy, po pierwsze, zjednoczyć się samemu w gronie owej opozycji. Po drugie, wyjść z hamletowskiej pozy totalnej negacji, choćby dlatego, by rozczarowani autorytaryzmem, butą i arogancją władzy wyborcy PiS mieli dokąd odejść. Po trzecie, zneutralizować najsilniejsze strony przeciwników w postaci postulatu zmiany, rządów w imieniu zwykłego człowieka, postulatów godnościowych. Kaczyński mówi o wstawaniu z kolan. My nigdy nie byliśmy na kolanach. Wspólnie dokonaliśmy cudu polskiej transformacji. To najważniejsze dokonanie Polaków w dziejach od „Polski murowanej” Chrobrego. Nie musimy odbudowywać jego zamków by odzyskać narodową dumę. Wystarczy popatrzeć na ulice polskich miast i miasteczek. Przypomnieć sobie jak żyliśmy 20 lat temu. Mamy jako wspólnota powody do dumy. Pedagogika wstydu Jarosława Kaczyńskiego nam tej dumy odebrać nie może. Owszem zrobiliśmy wiele błędów po drodze. Alienacja zwykłych ludzi jest faktem. Poczucie nierówności, nierówności szans życiowych, nierówności partycypacji w wielkim polskim sukcesie, jest faktem. Wykluczenie ludzi pracujących na umowach śmieciowych, za stawki urągające ludzkiej godności, jest faktem. Brak mieszkań, niewydolny system ochrony zdrowia i wiele innych problemów, jest faktem, ale państwo budowane kosztem swoich obywateli nie jest odpowiedzą na te problemy. Mamy inną odpowiedź. To zmiana, która właśnie szarego człowieka ma w centrum swojej uwagi. To budowa państwa, które ma służyć swoim obywatelom a nie obywatele, których prawa, wolności i dobrobyt są poświęcane wielkiej wizji wymiany elit. Odpowiedzią na populizm jest autentyczna wizja liberalnej socjaldemokracji. Liberalnej w kwestiach praw i wolności obywatelskich, socjalnej w sferze wyrównania szans życiowych i dystrybucji owoców sukcesu gospodarczego, demokratyczna w sferze budowania wspólnoty, przestrzegania reguł poszanowania godności i praw każdego człowieka. Tylko spójna, długotrwała wizja polityczna jest w stanie skutecznie przeciwstawić się postulatom populistów. Wizja ta będzie wiarygodna jedynie wtedy gdy otrzyma nową twarz. Twarz polityków z nowego pokolenia działaczy.

Jarosław Kaczyński, mimo własnego legendarnego ego, potrafił zjednoczyć wszystkich swoich nawróconych zdrajców: Gowina, Kurskiego, Ziobro, dając im wielką władzę. Świadom swoich słabych notowań w sondażach był w stanie schować się za Dudą i Szydło. To jest polityka. Przywódcy opozycji powinni zacząć myśleć racjonalnie i podejmować racjonalne decyzje traktując swoje własne osoby w bardziej instrumentalny sposób.

Na koniec krótkie podsumowanie. Żeby wygrać z prawicą trzeba, po pierwsze, jak we wschodnich sztukach walki, obrócić jej największą siłę przeciw niej samej. Przejąć hasła zmiany, państwa dla zwykłych ludzi, budowy wspólnoty i zneutralizować postulaty socjalne. Po drugie uczyć się taktyki od swoich przeciwników. Oni byli w stanie zasypać rowy podziałów, osobistych urazów i niechęci. Oni byli w stanie wycofać się w cień by skutecznie walczyć o władzę. Opozycja może się od prawicy wiele nauczyć. Jeśli to zrobi, wygra.

Jakub Bierzyński