Mistrz kłamstw. (Newsweek)
16 lipca 2018
Populiści na całym świecie zorientowali się, że kłamstwo w polityce nie tylko uchodzi bezkarnie, ale wręcz popłaca. Także populiści znad Wisły. Mateusz Morawiecki kłamie przy każdej okazji i bez najmniejszego wstydu
Kłamstwo stało się regułą populistycznej narracji na całym świecie. Według portalu politifacts Donald Trump kłamie cztery razy dziennie. Na każdych sto jego politycznych wypowiedzi siedemdziesiąt okazuje się kłamstwem. Ale to nie robi na wyborcach żadnego wrażenia.
Ludzie chcą być oszukiwani
Współczesny człowiek przyjmuje ogromne ilości informacji. Więcej w ciągu jednego dnia, niż 500 lat temu przez całe życie. Media społecznościowe spowodowały swoisty egalitaryzm informacyjny. Trudno uszeregować fakty według ich wagi, doniosłości, czy zaufania do źródła – wszystko płynie jednym wielkim strumieniem. Z tej masy wybieramy te informacje, fakty lub opinie, które odpowiadają naszym przekonaniom.
Kłamiący politycy wykorzystują fakt, że fundamentalną potrzebą ludzkiego mózgu jest spójność przekonań. Chcemy mieć w głowach niezmienny obraz świata, który systematyzuje i tłumaczy rzeczywistość. Naruszenie tego ładu – w psychologii nazywane dysonansem poznawczym – wywołuje silną reakcję obronną, polegającą na wyparciu faktów, informacji czy obrazów, które nie pasują do aktualnego układu postaw, przekonań, wierzeń i zachowań. Ten mechanizm dotyczy wszystkich, niezależnie od przekonań politycznych. „Oni” mają inne filtry niż „my”, ale filtry mamy w głowach wszyscy.
Ludzie po prostu chcą być oszukani, po to, by nie zachwiała się ich wiara. W tym celu są w stanie podważyć każdy kontrargument; podważając wiarygodność źródła, przypisując złe intencje autorowi lub osobie, od której go słyszą. Z drugiej strony przyjmują bezkrytycznie argumenty lub pseudo-fakty, potwierdzające ich poglądy – dlatego tak popularne stały się fake newsy.
Populiści świetnie zdają sobie z tego sprawę. Wypchnięci z mediów głównego nurtu nauczyli się skutecznie korzystać z mediów społecznościowych. A w nich nikt nie weryfikuje prawdy i fałszu. Mało tego – kłamstwo „sprzedaje się” lepiej. Ma więcej cytowań, lajków i udostępnień, bo często jest bardziej atrakcyjne niż prawda. Dlatego stało się naturalnym elementem propagandy. To, co kiedyś było wstydliwą wpadką – złapanie wysokiego rangą funkcjonariusza publicznego na łgarstwie – stało się normą.
Wymyślone liczby
Mistrzem mówienia nieprawdy, notorycznym kłamcą jest polski premier Mateusz Morawiecki. Oto niektóre tylko z kłamstw, jakie powiedział w ciągu ostatnich dwóch miesięcy.
Podczas wystąpienia w czasie Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach Morawiecki oświadczył, że „Polska jest płatnikiem netto. Polska dostaje z UE 25 mld zł, a zagraniczny kapitał czerpie od nas ok. 100 mld zł”.
W tym krótkim zdaniu zawarł jedno wprowadzenie w błąd i dwa jawne kłamstwa. Wprowadzenie w błąd polega na tym, że premier użył sformułowania (płatnik netto”), które jest w unijnej nomenklaturze ściśle zdefiniowane i oznacza bilans wpłat i korzyści z unijnego budżetu. Ujęcie w tym równaniu przepływów finansowych z innych źródeł jest po prostu nadużyciem, mającym na celu wprowadzenie słuchaczy w błąd – wyrobienie w nich wrażenia, że Polska traci finansowo na członkostwie w Unii Europejskiej.
Jawne kłamstwa dotyczą podanych przez Morawieckiego liczb. Otóż Polska dostała nie 25 miliarda złotych netto, lecz 31,9 miliarda. Zagraniczni inwestorzy nie wytransferowali w formie dywidend 100 miliardów złotych, lecz jedynie 31,4 miliarda. Morawiecki pominął przy tym fakt, że w tym samym czasie zagraniczne firmy zainwestowały w Polsce 32,6. A to znaczy, że nawet jeśli przyjąć fałszywe równanie premiera, to Polska nadal jest beneficjentem netto w sensie bilansowym przepływów finansowych. I to nie biorąc pod uwagę podatków płaconych przez zagraniczne firmy w Polsce!
Morawiecki stale stosuje też kreatywną księgowość, podając zmanipulowane liczby dotyczące deficytu budżetowego. Ministerstwo Finansów notorycznie nie księguje rezerwy na poczet zobowiązań wobec firm, dotyczących zwrotu nadpłaconego podatku VAT. W efekcie premier chwali się nadwyżką budżetową w kolejnych miesiącach, która magicznie zamienia się w deficyt pod koniec roku. Zarazem – przypisując sobie zmyślone sukcesy – obarcza przeciwników politycznych wielokrotnie przesadzonymi szacunkami ich błędów: „Wyłudzenia VAT pozbawiły nasze państwo ok. 200-250 mld zł. Polakom należy się wyjaśnienie”.
To nieprawda. Raport firmy doradczej PwC szacuje straty w ściągalności VAT na 53 mld złotych – czyli sumę czterokrotnie mniejszą.
Słowa kłamią faktom
Rzeczywistość w ustach premiera jest niebywale plastyczna. Morawiecki kompletnie nie trzyma się faktów, gdy mówi o swoim programie gospodarczym. Program ten nie ma bowiem nic wspólnego z realizowaną polityką rządu.
Podstawowym założeniem jego wizji modernizacji Polski było zwiększenie inwestycji. Tymczasem inwestycje gwałtownie spadają. Stopa inwestycji jest dramatycznie niska i wynosi 17 procent PKB – to najmniej od 22 lat! Poziom inwestycji w czasach rządów Mateusza Morawieckiego jest jednym z najniższych w Europie, nie przeszkadza to jednak premierowi udawać, że plan nazwany jego nazwiskiem jest realizowany. A przecież to jedna wielka propagandowa blaga! Polityka rządu opera się na rozdawnictwie i pompowaniu wzrostu gospodarczego przez konsumpcję. O modernizacji Polski przy takim poziomie inwestycji można zapomnieć.
Morawiecki z upodobaniem kłamie w sprawach gospodarczych. Przemawiając w Parlamencie Europejskim stawiał rządzony przez siebie kraj za wzór: „Dług publiczny w Polsce spadł najmocniej od 30 lat”. Kolejne kłamstwo. Dług publiczny systematycznie rośnie.
Ale polski premier kłamie też często w sprawie uchodźców. Publicznie twierdzi (za Beatą Szydło – jest to chyba obowiązujące stanowisko partii), że Polska przyjęła milion uchodźców z Ukrainy. To kolejne kłamstwo. Polska przyjęła pod koniec 2017 roku dokładnie 183 ukraińskich uchodźców. Na pobyt czasowy lub stały (dane MSWiA) zarejestrowano 149 196 osób, a 15 877 udowodniono nielegalny pobyt w Polsce. Oświadczenia premiera nie mają zatem nic wspólnego z rzeczywistością.
Co gorsza kłamstwa premiera nie ograniczają się do wystąpień publicznych. Morawiecki kłamie także w trakcie oficjalnych spotkań i rozmów z innymi głowami państw. W trakcie ostatniego spotkania z Angelą Merkel twierdził, że w Polsce mieszka 25 tys. uchodźców z Czeczenii i że jest to dwa razy więcej niż w Niemczech. Twierdzenia te są kompromitująco fałszywe, bo prawdziwa liczba Czeczenów mieszkających w naszym kraju wynosi cztery tysiące. Blisko 70 tys. z tych, którzy kiedyś do Polski wyemigrowali, przeprowadziło się – właśnie do Niemiec.
Czysta brudna propaganda
Poza jawnymi kłamstwami mówionymi na spotkaniach w mediach lub prosto w oczy, Morawiecki uprawia także propagandę nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością. Przy ostatniej nowelizacji ustawy o IPN oświadczył, że ustawa, którą właśnie w ekspresowym tempie wyrzuca do kosza, była wielkim międzynarodowym sukcesem.
Ale to jawna nieprawda! Była klęską. USA i Izrael zastosowały sankcje dyplomatyczne, a ukraiński rząd wyraził oburzenie. W Polsce kilkadziesiąt osób dokonało auto-donosu, chcąc wywołać reakcję prokuratury. Chodziło im o to, by ośmieszyć przepisy.
W obawie przed międzynarodowymi reperkusjami działanie nowelizacji zostało w praktyce przez rząd zawieszone. Twierdzenie, że dyskusja wokół ustawy podniosła świadomość polskich racji w świecie jest jawnie fałszywa. Fraza „polskie obozy śmierci” była wyszukiwana w internecie około sto razy częściej niż poprzednio i dotarła do milionów ludzi na całym globie.
Morawiecki posługuje się kłamstwem także taktycznie, w doraźnych politycznych celach. Podczas dyskusji o zagrożeniu praworządności w Polsce, jaka miała miejsce w Parlamencie Europejskim, powiedział do europosłów: „Czy wiecie, że ci sędziowie z czasów stanu wojennego, którzy wydawali haniebne wyroki, są w bronionym przez was Sądzie Najwyższym?”.
To kłamstwo, któremu wielokrotnie zaprzeczał profesor Adam Strzembosz – twórca i pierwszy sędzia Sądu Najwyższego: „(…) znalazła się w tym sądzie niewielka grupka sędziów, głównie cywilistów, wobec których nie było zarzutów dotyczących ich wcześniejszego orzecznictwa. Sędziowie ci, ze względu na wiek, już odeszli z SN, a ich miejsce zajęli profesorowie i sędziowie z karierą po 1989 r., w tym absolwenci KUL. Wszyscy byli objęci lustracją i są nią nadal obejmowani, jeśli urodzili się przed 1973 r. Wszyscy sędziowie w Polsce zostali przed laty zlustrowani, tak jak prokuratorzy i adwokaci”. To oświadczenie jest z marca zeszłego roku i z pewnością Morawiecki je zna. Znów kłamie z premedytacją.
W tej samej dyskusji premier stwierdził: „Sędziowie są dzisiaj o wiele bardziej niezależni niż byli wcześniej”. Nie trzeba być prawnikiem żeby rozpoznać kłamstwo. W nowej ustawie o Krajowej Radzie Sądownictwa politycy wybierają jej członków, a ci z kolei mianują sędziów. Zależność sędziów od polityków jest oczywista.
W tym kontekście nie mogę pojąć głębokiego paraliżu polskiej opozycji w Parlamencie Europejskim. Nie tylko nie broni praworządności domagając się sankcji na rząd w Warszawie (sześciu posłów PO, którzy mieli odwagę się wyłamać z narzuconej przez PiS „pedagogiki zdrajcy”, zostało ukaranych) ale przede wszystkim nie obnaża ewidentnych publicznych kłamstw Morawieckiego. A przecież ma do tego i czas, i trybunę – Parlament Europejski. Dlaczego pozwalają Morawieckiemu bezkarnie kłamać? Dlaczego nie weryfikują jego kłamstw na bieżąco? Za co europosłowie PO biorą niemałe wszak wynagrodzenia, skoro nie spełniają swoich podstawowych obowiązków opozycji – patrzenia władzy na ręce i weryfikacji prawdziwości jej twierdzeń?
Jakub Bierzyński
* * *
Rodzimi polscy populiści szybko uczą się od swego mistrza Donalda Trumpa. To prawda – już nie są „na kolanach”. Są na moralnym dnie.
Mateusz Morawiecki notorycznie kłamiąc kompromituje siebie, urząd, który piastuje, a przede wszystkim kraj, który reprezentuje. Obawiam się że kłamstwo stanie się wizytówką polskiej kultury politycznej na lata. Reputację szybko się traci, lecz odbudowuje latami.