Pogarda pod moim tekstem. Tak potrafimy nienawidzić. My – obrońcy demokracji i lewica. (Gazeta.pl)
25 stycznia 2018
A teraz, proszę szacownej, liberalnej, wykształconej, demokratycznej i tolerancyjnej elity: spójrz w lustro. Podoba ci się obraz, który w nim widzisz?
Jest z nami źle. Wyklinamy „tamtych” za to, że są nienawistnikami, o ich gazetach i portalach mówimy: „prawicowe szczujnie”, a sami aż puchniemy z nienawiści. Dwa tygodnie temu na Gazeta.pl opublikowałem tekst „Poznajcie wyborców PiS”. Opisałem w nim zwolenników partii Kaczyńskiego jako normalnych ludzi, których motywacje można zrozumieć. Nie była to moja publicystyczna wena, wykorzystałem wyniki badań socjologa Macieja Gduli, który wraz z zespołem przebadał wyborców PiS w małym mieście na Mazowszu. Mój tekst spotkał się z przychylnym przyjęciem wśród „ludu pisowskiego”. Odnaleźli w nim własny obraz: „Nareszcie nas ktoś rozumiał” – to dominujący ton ich komentarzy. Natomiast z przeciwnej strony reakcje były… hm… zastanawiające.
Janusz pozostanie Januszem
Przeanalizowałem ponad 1000 internetowych wpisów, które ukazały się pod tekstem. Na Facebooku (moim własnym koncie i profilach zwolenników opozycji), na portalu Gazeta.pl (800 komentarzy) oraz pod udostępnieniem na profilu Roberta Biedronia (150 komentarzy). Pierwsze, co się rzuca w oczy: czytelnicy zastosowali rozmaite psychologiczne ucieczki, żeby wniosków wynikających z tekstu do siebie nie dopuścić. Podważali reprezentatywność badań, wiarygodność wyników i intencje badaczy. Prawdopodobnie po to, żeby za wszelką cenę utrzymać dotychczasowy światopogląd i własną wizję „tamtych” i siebie samych.
Liberałowie lubią o sobie myśleć, że są otwarci i tolerancyjni. Z kolei osoby o lewicowych poglądach są dumne ze swojej wrażliwości społecznej. Reakcje pod moim tekstem w obu grupach skłaniają do negatywnej weryfikacji tych przekonań. „Oni są gorsi” – to dominujący ton komentarzy.
Oto komentarze z Gazeta.pl według popularności wpisów:
„Są gorsi. Ludzie, którzy (…) nie potrafią oceniać rzetelnie rzeczywistości i mają mentalność Kalego są gorsi”.
„Polski kołtun rządzi, bo partia narodowo-populistyczna, pomimo że traktuje go jak ciemny lud, wmówiła kołtunowi, że jest suwerenem, który wstał z kolan”.
„(…) pisowcy nie są frustratami, gdyż mają »swoich« u władzy – oni się karmią naszą frustracją. To im daje siłę, że sąsiad jest wku…ony i jest mu gorzej – wtedy pisowcowi jest lepiej”.
„Wyborcy PiS cenią demokrację. To są rzewne jaja”.
„Przestańcie tu się kajać, bije od tego hipokryzja i strach”.
Sympatycy lewicy śledzący profil Roberta Biedronia nie wykazali się ani o jotę większą empatią:
„PiS schlebia najgorszym gustom, wyciąga z ludzi najgorsze instynkty, wmawia prostaczkom, że są mądrzy. To droga społeczeństwa do przepaści” (225 lajków).
„Wystarczy pokazać im wroga (elity), dać każdemu »po równo« (jakże socjalistycznie) i sukces gwarantowany” (160 lajków).
„Takimi oto artykułami głaszcze się tą zacietrzewioną ciemnotę, aby ją utwierdzić”.
Niezależnie od tego, czy czytelnicy mają bardziej liberalne czy bardziej lewicowe sympatie (jak można przypuszczać po miejscu umieszczenia komentarza), język i emocjonalny ładunek przekazu jest podobny: oni są gorsi. Są prostakami, frustratami, sprzedali się za 500 złotych. Są i tacy już pozostaną. Janusz będzie zawsze Januszem, naiwnym zapatrzonym w siebie frustratem.
Z pisiorami nie warto gadać
Nic dziwnego, że rozmowa z wyborcami PiS nie ma sensu. „To są ludzie, z którymi jakakolwiek rzeczowa dyskusja jest niemożliwa”.
Przez większość komentatorów mój tekst został oceniony negatywnie: „autor podlizuje się pospólstwu”, „schlebianie najniższym gustom nic nie da”, „czegoś się nawdychał”. Były też wpisy pozornie pozytywne, lecz tak sformułowane, by za wszelką cenę utrzymać dotychczasowe przekonania: „Zgadzam się z autorem. Teraz rozumiem, dlaczego tak nienawidzę Januszy”. „Pełna zgoda! Oni są niereformowalni” – napisał ktoś, chociaż wymowa mojego tekstu była całkowicie odmienna.
Jednoznacznie negatywny resentyment do klasy ludowej kończy się tragiczną w skutkach konkluzją: „Oni nie zasługują na niepodległość i demokrację”.
„Wynika z tego, że Polska powróciła do tego, jaka naprawdę jest! Straszne!”.
Pojawia się także kategoria wstydu w narracji defensywnej:
„Bycie elitą, osobą wykształconą nie jest wstydem”.
Woda na młyn Kaczyńskiego
Tak więc, proszę szacownej, liberalnej, wykształconej, demokratycznej i tolerancyjnej elity: spojrzałaś w lustro. Podoba ci się obraz, który w nim widzisz?
Wrażliwa społecznie, otwarta i egalitarna lewico: kogo reprezentujesz? Czyje wartości głosisz? Czy masz cokolwiek wspólnego z owym mitycznym ludem, który podobno chcesz reprezentować?
Daleka droga przed nami. Z przytoczonych komentarzy widać, w jak wielkim stopniu daliśmy się zarazić mową nienawiści.
Wzajemna niechęć, budowanie podziałów, nieufność, agresja, pogarda to podstawowe mechanizmy umacniania autorytarnych rządów na całym świecie. Swoim wyborcom pokazuje się „tamtych” jako wrogów, podpuszcza mową nienawiści, a następnie owi wrogowie – sprowokowani – reagują podobnie.
Nasza agresja i frustracja nie pozwalają nam myśleć. Zużywamy na nie wszystkie siły i… jeszcze bardziej jesteśmy sfrustrowani. No bo dlaczego „tamtym” w sondażach rośnie? Rośnie pomimo widocznej korupcji, kumoterstwa, afer, zwykłej buty, nieudolności, egoizmu, brutalności w łamaniu prawa. Rośnie mimo naszych protestów. Rośnie mimo oczywistego faktu, że prawda i moralne prawo są po naszej stronie. Najprostsze wytłumaczenie tego fenomenu widoczne jest w komentarzach jak na dłoni: bo oni są gorsi, przekupni, bo dali się ogłupić.
Takie myślenie to pułapka. Po pierwsze, uniemożliwia skuteczne działanie, bo podaje fałszywie proste tłumaczenia. Po drugie, izoluje przeciwników władzy, którzy zatracając się w języku pogardy, tracą kontakt z potencjalnymi wyborcami. Po trzecie, stale, z rozmysłem prowokowani stajemy się żywym potwierdzeniem propagandowych stereotypów na nasz własny temat: „Kodowcy umieją wyłącznie wrzeszczeć”, „Opozycja jest tylko negatywna, umie tylko krytykować”, „Widzicie jacy są naprawdę: aroganccy. Gardzą zwykłymi ludźmi”.
W ten sposób sprowokowani, sami stajemy się narzędziem propagandy władzy. Lejemy wodę na ich młyn.
Obrażonych będzie coraz więcej
Wzywam do opamiętania. Jeśli uważamy się za elitę, posługujmy się jedynym skutecznym narzędziem wszystkich elit: rozumem, wiedzą, perswazją, doświadczeniem. Odrzućmy emocje. Przestańmy dawać się prowokować. Zacznijmy myśleć!
Jeśli mamy bronić ładu społecznego: demokracji, solidarności, wspólnoty, jeśli mamy wiarygodnie głosić fundamentalne wartości, powinniśmy zacząć od siebie samych, od własnych przekonań, uprzedzeń i fobii. Daliśmy się złapać w pułapkę frustracji i zrodzonej z niej nienawiści i pogardy. Wyjście z tej pułapki to pierwszy krok. Musimy się z uwiedzionymi populizmem nie zgadzać. Powinniśmy się z nimi spierać. Lecz by do nich w ogóle dotrzeć, musimy zacząć ich rozumieć. Musimy zacząć ich szanować.
W demokracji każdy z nas ma jeden tak samo ważny głos. Autor tego tekstu, każdy z twórców cytowanych komentarzy i każdy obrażany w ten sposób. Sami robimy wiele, by tych obrażonych było coraz więcej. Jak widać po wynikach sondaży – skutecznie.
Jako puenta niech posłuży jeszcze jeden cytat: „Jestem zwolennikiem PiS. Po przeczytaniu komentarzy pod tekstem śpię spokojnie. Nie zrozumieliście nic”.
Jakub Bierzynski