Polityczny stupor w obozie władzy. Kaczyński nie był przygotowany na taki cios (Newsweek 08.06.23)

15 czerwca 2023

Donald Tusk przejął inicjatywę. Odebrał PiS-owi 800 plus, teraz odbiera patriotyzm. W kolejnym etapie powinien odebrać mu wiarę w zwycięstwo.

Do wyborów zostało pięć miesięcy. Trudno liczyć na to, że „marszowa” mobilizacja przetrwa tak długi czas. To prawda, ale nie to jest w sukcesie demonstracji 4 czerwca najważniejsze. Najważniejsze jest to, że po raz pierwszy od ośmiu lat opozycja przejęła inicjatywę i zrobiła to w spektakularnym wręcz stylu.

Frekwencja przekroczyła najśmielsze oczekiwania. Już 200 tys. osób byłoby wielkim sukcesem. Pół miliona stało się symbolem. To największa demonstracja polityczna po upadku komunizmu. I choć wyborów nie wygrywa się na demonstracjach, to masowy protest tej skali staje się cezurą, zmienia dynamikę politycznego starcia. Tak, to jedynie symbol, ale to symbol ważny. Polityka to walka znaczeń i symboli. Symbole wywołują emocje, budują tożsamość, konsolidują ludzi, dają wiarę. Nadzieja to najważniejszy efekt marszu. Tusk to świetnie rozumie: „Ich wielką nadzieją był brak naszej nadziei, ich siłą była nasza bezsiła”.

Demokratyczni wyborcy po raz pierwszy od ośmiu lat poczuli realną wiarę w zwycięstwo. Tak działa magia morza głów, haseł wykrzyczanych z tysięcy gardeł, poczucia wspólnoty. Druga najważniejsza emocja to poczucie siły, sprawczości. Nadzieja bezsilnych gorzknieje, mocnym dodaje skrzydeł determinacji.

Ogromna frekwencja wywołała w internecie efekt tsunami. Według Anny Mierzyńskiej, analityczki mediów społecznościowych, narzędzia do badania zasięgu online szacują zasięg tematu marszu na 220 mln. To oznacza, że dotarł wielokrotnie do wszystkich użytkowników sieci. I najważniejsze — w zdecydowanej większości źródłem byli uczestnicy wydarzenia, czyli zwykli ludzie zamieszczający zdjęcia i komentarze o osobistych przeżyciach, a to najbardziej wiarygodne źródło informacji w sieci.

Wobec takiej siły społecznego entuzjazmu i zainteresowania oficjalna propaganda była bezradna. „Marsz agresji i nienawiści” w sieci praktycznie nie zaistniał. Przede wszystkim dlatego, że przekaz skonstruowano wbrew podstawowym kanonom sztuki. Nawet najbardziej kłamliwa, wulgarna propaganda musi zawierać w sobie chociaż ziarno prawdy. Tymczasem marsz był wyjątkowo spokojny. Policja nie zanotowała ani jednego incydentu. Jakby tłum upojony sukcesem, zachwycony odzyskaną nadzieją i wiarą w zwycięstwo porzucił wypływającą z frustracji agresję, wolał cieszyć się własną mocą niż wygrażać przeciwnikom. „Jutro jest marsz siły i nadziei, nie bezradnej złości. Więc nie ma co przeklinać. Silni nie muszą” — napisał przed marszem Donald Tusk.

Z jednej strony politycy władzy i ich propaganda: „Skala nienawiści, hejtu, agresji, wulgaryzmów na wczorajszym marszu jest przerażająca. Te wyzwiska w ustach ludzi, którzy przyszli podobno bronić demokracji i wolności pokazują, jakiej Polski chce Tusk i jego zwolennicy. Nawet dzieci wprzęgli w ten festiwal nienawiści. Wstyd”.

Z drugiej dziesiątki tysięcy zdjęć, filmów relacji uczestników marszu. Tego starcia władza po prostu nie jest w stanie wygrać. 100 proc. zasięg powoduje, że machina propagandy jest bezradna. Mało tego: jej podła, kłamliwa natura staje się oczywista nawet dla relatywistów spod znaku „każdy ma swoją prawdę”. Im bardziej media partyjne atakują uczestników marszu, tym bardziej szkodzą swoim zleceniodawcom. Ukazują bowiem ich bezsilność, niemoc, jałową wściekłość. Role się odwróciły. Opozycja przejmuje inicjatywę. https://pulsembed.eu/p2em/zNA3QA3rx/

W obozie władzy dość szybko zdano sobie sprawę, że zwyczajowe obelgi obarczają ich autorów, więc zmieniono narrację. Demokracja ma się świetnie, skoro można w Polsce protestować. — Ta manifestacja przeczy tym tezom, które od wielu lat opozycja powtarza, o końcu demokracji, o tym, że w Polsce nie można wyrażać swojego zdania. Właśnie tak jak w każdym demokratycznym kraju można się spotkać, można organizować manifestację partyjną — taką, jak widzieliśmy dzisiaj w Warszawie — mówił rzecznik rządu Piotr Müller.

Sekretarz generalny partii Krzysztof Sobolewski: „Moje wrażenie jest takie, że demokracja w Polsce ma się świetnie, funkcjonuje doskonale i ma się chyba najlepiej w historii, skoro tyle osób może manifestować swoje niezadowolenie czy wyrażać swoje uczucia”.

Wobec tsunami obywatelskiego zaangażowania władza wycofała się na z góry upatrzone pozycje: sam fakt, że protestują, jest dowodem na to, że nie ma przeciw czemu protestować. Zarówno narracyjna rejterada jak obnażenie na tak wielka skale agresywnych kłamstw i bezwstydnej manipulacji stanowi klęskę reżimowej propagandy. Król jest nagi, wściekły i bezsilny.

W obozie władzy zapanował chaos. Politycy PiS najwyraźniej byli nieprzygotowani na tak potężny cios. Sukces marszu większość wprawił w polityczny stupor, wielu schowało głowy w piasek, nieliczni ciskali obelgi od rzeczy. Informacyjny chaos przed 4 czerwca (spot z Auschwitz, marsz nienawiści) pogłębił się po jego sukcesie. Partia nie miała wypracowanego scenariusza na wypadek sukcesu opozycji. Cóż, pycha kroczy przed upadkiem. Do tej pory jedynym profesjonalnie, sprawnie i efektywnie działającym organem partyjnym był jej wydział propagandy. Od marszu nie tylko sztab wyborczy PiS nie jest w stanie przedstawić żadnego nośnego postulatu i PiS miota się od Jana Pawła II do 800+. Nieczysto śpiewa też autorytarna propaganda. Im bardziej agresywnie, tym bardziej fałszywie.

Tymczasem Tusk zmienia przesłanie. Stara się odejść od haseł czystego buntu na rzecz pozytywnej retoryki patriotyzmu i pojednania. Patriotyzm był motywem przewodnim całego jego przemówienia. Tusk postanowił odbić temat zawłaszczony przez nacjonalistyczną propagandę władzy. I zrobił to bardzo skutecznie: mam prawo i obowiązek dzisiaj to powiedzieć: jesteś patriotką, jesteś patriotą i dlatego sprzeciwiasz się złu. Jesteś patriotką, jesteś patriotą, to znaczy, że opowiadasz się za wolnością, za polską bezpieczną. Jeśli jesteś patriotką i patriotą, to nie zgodzisz się na wyżynanie lasów i zatruwanie Odry. To jest patriotyzm. Tu jest Polska!

Z pewnością efekt był przemyślany i starannie zaplanowany. Na wiele dni przed marszem proszono uczestników o przyniesienie polskich flag, jakby reżyserując didaskalia — tło dla głównego przesłania lidera. Tusk nie mówił o Europie, ale o Polsce w sercu anihilując tym samym potencjalną nagonkę propagandy władzy, próbującą przestawić go jako „obcego”, „Niemca”, „przedstawiciela zgniłych brukselskich elit i ich ciemnych interesów”. Tymczasem Tusk zagrał na patriotycznej nucie redefiniując samo pojęcie a tym samym reguły politycznej gry. Zaczął mówić nie tylko do swoich, ale także do wyborców przeciwnika, do nieprzekonanych. Cela plus nie pada na marszu ani razu. Pojednanie, solidarność, empatia dla wyborców PiS jak najbardziej.

Tusk zaryzykował, wygrał i podczas marszu umiejętnie skonsumował owoce swego zwycięstwa, konsolidując własne przywództwo. Przedtem wziął osobistą odpowiedzialność za marsz, teraz złożył godne męża stanu zobowiązanie: Chcę tu przed wami dzisiaj złożyć naprawdę uroczyste, solenne ślubowanie. Idziemy do tych wyborów po to, by zwyciężyć. Po to, by rozliczyć, po to, by naprawić ludzkie krzywdy i po to, żeby w konsekwencji pojednać polskie rodziny.

Polityka to bardzo dynamiczna dyscyplina. Czasem kamyk potrafi wywołać lawinę. Raz uruchomione procesy bardzo trudno odwrócić. Pół miliona ludzi to polityczne trzęsienie ziemi, ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze są jego skutki. PiS jest w głębokiej defensywie. Brak programu wyborczego próbował przykryć nagonką na rosyjskich szpiegów w postaci niesławnej komisji. Jeszcze przed startem jej efekt był dla Kaczyńskiego wręcz katastrofalny. Podpis Dudy wywołał takie oburzenie, że demonstrację buntu przerodził w symbol wiary w zwycięstwo. Tusk przemawia jak prawdziwy przywódca nie tylko o tym, dlaczego jest przeciw, ale przede wszystkim mówi o wartościach, za które walczy. Opozycja mówi własnym głosem i po raz pierwszy od dawna jest to głos siły i wiar, a nie frustracji i beznadziejnego rozgoryczenia.

Tusk przejął inicjatywę. Odebrał PiS-owi 800 plus teraz odbiera patriotyzm. W kolejnym etapie powinien odebrać mu wiarę w zwycięstwo. Jeśli wybory wygrywa się na polu przeciwnika, to Tusk ma wielkie szanse na dotrzymanie ślubowania. I nie wygląda na to, by nie starczyło mu zapału i determinacji. Ten marsz to nie tylko wiatr w nasze skrzydła. Wyraźnie uskrzydlił też Tuska.

Jakub Bierzyński