Semantyka kłamstw PiS: prawdziwy lęk, pozorna duma

4 lipca 2017

Kłamstwo powtarzane 1000 razy nie staje się prawdą ale ją niszczy pozbawiając znaczenia.

Kłamstwo nasze powszednie

Nigdy w debacie publicznej kłamstwo nie było tak powszechne i tak skuteczne jak dzisiaj. Do tej pory jednak zarzut kłamstwa skierowany pod adresem czołowych osób w państwie miał wagę skandalu a co najmniej sensacji. Dzisiaj jest powszechny tak jak powszechne jest samo kłamstwo. Mało tego, kłamstwo spowszedniało, straciło na znaczeniu, stało się codzienną praktyką rządzących. Twierdzę, że to świadomy zabieg. Po pierwsze prawica na całym świecie, Polska nie jest tu wyjątkiem, przypisuje sobie dążenie do wyższych celów i to legitymizuje prawo do kłamstw w imię ich realizacji. Kłamstwo jest zatem uprawomocnione pod warunkiem, że służy celom prawicy. Cel uświęca środki. Kłamstwo jest jednym z nich.

Wtórna racjonalizacja lub zmiana przekonań

Kłamstwa wymyśla się i propaguje w 2 najważniejszych celach – po pierwsze w celu zmiany opinii publicznej w jakiejś istotnej kwestii. Ikoną tak użytego kłamstwa jest sprawa Dreyfussa. Niewiele zmieniło się od tamtych czasów. Taką strategiczną rolę, i tu analogie ze sprawą Dreyfussa cisną się same, gra kwestia uchodźców. Celem propagandy rządu jest zbudowanie przekonania, że uchodźcy to terroryści zagrażający bezpieczeństwu każdego Polaka, jego żony i dzieci. Stąd w wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego pierwotniaki i pasożyty, stąd w przemówieniu Beaty Szydło motyw obrony polskich dzieci bawiących się beztrosko na podwórku. Lęk przed obcym zawsze był fundamentem budowy autorytarnych rządów. Drugim – wstawanie z kolan – czyli poczucie krzywdy i obietnica jej kompensacji. Taka kombinacja doprowadziła do władzy Adolfa Hitlera i pozwoliła mu na konsolidację reżimu. Lęk przed obcym – wtedy pasożyty i zarazki roznoszone były przez Żydów, oraz wstawanie z kolan, odzyskiwanie godności – wtedy gwałtem na narodzie niemieckim i symbolem narodowej zdrady elit był traktat Wersalski. Poczucie zagrożenia jest wykorzystywane do przekonania społeczeństw do oddania osobistej lub zbiorowej wolności w imię poczucia bezpieczeństwa oferowanego przez silną, autorytarną władzę. Postulat odzyskiwanej godności jest symboliczną nagrodą jaką taka władza oferuje społeczeństwu za zgodę na utratę wolności.

Drugi cel to stworzenie mechanizmu masowej wtórnej racjonalizacji. W języku politycznej propagandy nazywa się to tworzeniem pojęciowych ram lub dawanie ludziom języka. Ten język tworzony jest na użytek własnych zwolenników po to, by mogli oni sobie samym wytłumaczyć fakty i zjawiska nie pasujące do ich uprzednich przekonań. Tu kłamstwo nie musi odznaczać się finezją. Wiarygodność nie jest jego istotną cechą, bo celem nie jest to, by kogoś oszukać, lecz by utwierdzić we własnych przekonaniach. Dobrym przykładem tego rodzaju kłamstwa było twierdzenie wygłoszone przez Beatę Szydło na forum Parlamentu Europejskiego o tym, że Polska przyjęła ponad milion uchodźców z Ukrainy (w rzeczywistości status uchodźcy ma w Polsce 290 obywateli Ukrainy a 220 osób pobyt tolerowany). Ten fałsz był nad wyraz bezczelny. Po pierwsze wygłoszony na forum międzynarodowym, po drugie, niebywale łatwy do zweryfikowania, po trzecie, narażony na natychmiastowe dementi (które oczywiście natychmiast nastąpiło ze strony ukraińskiego MSZ). Nie społeczność międzynarodowa była jego prawdziwym adresatem. Mit o milionie ukraińskich uchodźców jest budowany na użytek wewnętrzny. Stanowi propagandowy chwyt, którego celem jest zmniejszenie dysonansu poznawczego pomiędzy mitem „solidarnych”, prawych, otwartych, tolerancyjnych Polaków, kierujących się wartościami chrześcijańskimi jak miłość bliźniego, miłosierdzie, ofiarność, a skrajnym egoizmem faktycznie prowadzonej polityki. Drugim przykładem kłamstw z tej kategorii jest Kłamstwo Smoleńskie. Dawno skompromitowane, nie ma i nigdy nie było na zamach dowodów, są liczne i to jednoznaczne dowody katastrofy komunikacyjnej. Fakty nie przeszkadzają ludziom o silnych przekonaniach. Kłamstwa te przekonania konserwują. Propagandyści polityczni kierują się sprawdzoną zasadą: „jeśli fakty są sprzeczne z przekonaniami tym gorzej dla faktów”

Obrona i atak

Spece od politycznej propagandy Prawa i Sprawiedliwości używają kłamstw z obu tych podstawowych dziedzin. Kłamstwo smoleńskie to kłamstwo z kategorii kłamstw defensywnych – konserwujących przekonania, skierowane wyłącznie do najtwardszego elektoratu. Kłamstwa o uchodźcach mają ofensywny charakter,  to element propagandy konsolidacji władzy i mobilizacji poparcia nie tylko wśród dotychczasowych własnych wyznawców. Oba nie są przypadkowe – są elementem szeroko zaprojektowanej strategii politycznej, stanowią przemyślane narzędzie sprawowania rządów.

Nieprawdy pospolite

Ekipa rządząca nie jest wolna od innego rodzaju doraźnych fałszerstw. Takich jak przekłamywanie programów i postulatów swojej politycznej konkurencji. Beata Mazurek w wypowiedzi dla Faktu twierdziła że „PiS jest jedyną partią, która gwarantuje utrzymanie 500+”. Lub kłamstwo Anny Zalewskiej, minister edukacji, która publicznie twierdziła, że „nie będzie zwolnień nauczycieli ani likwidacji placówek po gimnazjach”. Mariusz Błaszczak kłamał mówiąc: „Wbrew temu, co można przeczytać w mediach związanych z opozycją, policja była na miejscu (demonstracji KOD w Radomiu). Kłamstwa powyższe, choć częste i w swej bezczelności drażniące, nie mają, moim zdaniem, wielkiej politycznej wagi. Po pierwsze dlatego, że nie są elementem przemyślanej, długofalowej polityki rządu. Mają charakter doraźny. Służą, tak jak mataczenie Komendanta Głównego Policji Jarosława Szymczyka lub Beaty Kempy w sprawie zabójstwa Igora Stachowiaka, uniknięcia doraźnej odpowiedzialności za błędy swoje lub poszczególnych osób, powiązanych partyjnymi, służbowymi bądź towarzyskimi więzami. Inny rodzaj kłamstwa, tak jak minister Zalewskiej, mają na celu mydlenie oczu wyborców. Przestawiają działania rządu w znacznie lepszym świetle niż w rzeczywistości, jednocześnie dyskredytując postulaty opozycji. Kłamstwa tego rodzaju nie są unikalną cechą prawicowych rządów i zdarzały się każdej ekipie. Tu różnicę stanowi jedynie skala i całkowity brak odpowiedzialności. Twierdzę jednak, że i w tym przypadku ilość przechodzi w jakość. Zobojętnienie dziennikarzy, i co za tym idzie opinii publicznej, na kłamstwa polityków powoduje zniechęcenie do dyskursu publicznego w ogóle, a w konsekwencji odmowa w życiu politycznym i konserwacja postaw. O to właśnie prawicowym ideologom chodzi. Utrwalenie status quo oznacza przecież trwanie w przyszłości ich rządów.

“Kto mieczem wojuje, od miecza ginie”

W tym przypadku poważnym problemem dla ekipy Jarosława Kaczyńskiego może być wyczerpanie się potencjału kłamstwa smoleńskiego. Komisja smoleńska Antoniego Macierewicza staje się coraz bardziej groteskowa po każdej kolejnej konferencji prasowej. Odsetek Polaków wierzących w zamach systematycznie maleje i wynosi już jedynie 6%. Zarzuty współudziału Donalda Tuska w zamachu noszą oczywiste znamiona prowokacji, której celem ma być wyeliminowanie groźnego konkurenta z procesu demokratycznych wyborów. Twierdzenia o zdradzie dyplomatycznej poprzedniej ekipy nie znajdują żadnych dowodów. Waga Kłamstwa Smoleńskiego paradoksalnie polega na tym, że coraz trudniej będzie je wiarygodnie głosić. Komisja smoleńska Antoniego Macierewicza coraz bardziej kompromituje się wraz z postępem jej prac a kolejne prezentacje zaczynają ocierać się o groteskę. Kłamstwo smoleńskie jest w dłuższej perspektywie nie do utrzymania a upadek mitu założycielskiego całej formacji politycznej może mieć bardzo poważne konsekwencje polityczne.

Co zamiast?

Prawicowi spece od propagandy świetnie zdają sobie sprawę z potencjalnych konsekwencji erozji podstawowego mitu prawicy. Dlatego też tak wiele wysiłku włożono w przekonanie Polaków, że uchodźcy to nie ofiary wojny ale wręcz przeciwnie jej, podobnie do groźnych chorób z przemówienia Jarosława Kaczyńskiego, roznosiciele. Prawicowej propagandzie skutecznie udało się zbudować znak równości pomiędzy uchodźcą a terrorystą. Na tym gruncie formuje się na naszych oczach ideologia rasistowska – jako nowy formujący i scalający mit prawicy. Specyficzna mieszanka haseł narodowych o silnie rasistowskim zabarwieniu, socjalnych – pomoc państwa dla zwykłego Polaka, oraz godnościowych – wyrównanie narodowych krzywd, wstawanie z kolan oraz narastająca agresja, wyrastająca ze starannie pielęgnowanych kompleksów, nie są dla polskiej prawicy specyficzne. W różnych konfiguracjach i z różnym natężeniem ten zestaw propagandowych kłamstw prawie zawsze służył prawicowym reżimom do konsolidacji autorytarnych rządów, od narodowego socjalizmu w Niemczech lat 30 do współczesnej Rosji Putina czy Węgier Orbana. Jarosław Kaczyński ze swą „biało czerwoną” ekipą kroczy dobrze wyznaczonym szlakiem.