Szwindel Kaczyńskiego. Każdy chwyt jest dozwolony, bo cel jest tylko jeden (Newsweek 21.09.23)
28 września 2023
Kaczyński idzie drogą swoich politycznych mentorów: Erdoğana, Orbána, Putina. Wybory będą z pozoru demokratyczne. Głosowanie się odbędzie. Ale każda zasada jest do złamania, jeśli stoi PiS na drodze do zwycięstwa.
Nie ma wątpliwości – te wybory nie będą ani wolne, ani równe, ani sprawiedliwe. Z pięcioprzymiotnikowego fundamentu demokracji złamano cztery podstawowe zasady: tajności głosowania, jego proporcjonalności, powszechności i równości uczestników.
Szereg trików władzy zamienia nadchodzącą elekcję w atrapę demokratycznej procedury. Każdy chwyt jest dozwolony, jeśli służy utrzymaniu władzy. Co gorsza, przyzwyczajeni do nadużyć wyborcy pogodzili się z nieczystymi zagrywkami Kaczyńskiego i łamanie podstawowych reguł uchodzi jego obozowi bezkarnie. Zamiast buntu przeciw autorytarnej rzeczywistości jest rezygnacja. Zamiast oburzenia – wzruszenie ramion. Proces dobiega końca. Żaba jest prawie ugotowana.
Szwindel referendalny
Najpoważniejszym szwindlem jest przeprowadzenie w lokalach wyborczych pseudoreferendum. Pytania nie mają nic wspólnego z realnymi dylematami społecznymi, a wynik “referendum” o niczym nie przesądza. Jeśli większość wypowie się przeciw “prywatyzacji” majątku państwowego, nie wpłynie to na decyzje rządu lub zarządy poszczególnych spółek. Propagandowe pytania mają wywołać emocje i jednostronnie sugerują odpowiedź przez wskazanie fałszywych konsekwencji. Dlatego prywatyzacja została nazwana “wyprzedażą majątku podmiotom zagranicznym, prowadzącą do utraty kontroli Polek i Polaków nad strategicznymi sektorami gospodarki”, a imigracja to “tysiące nielegalnych imigrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki, zgodnie z przymusowym mechanizmem relokacji narzucanym przez biurokrację europejską”.
Pytania są oparte na fałszywych założeniach. “Utrata kontroli Polek i Polaków” sugeruje, że dziś przeciętne Polki i przeciętni Polacy mają ją “nad strategicznymi sektorami gospodarki”. Z przymusowej relokacji imigrantów Polska została przez Brukselę zwolniona, a pytanie o mur graniczny z Białorusią kłamliwie sugeruje, że opozycja chce go rozebrać.
Jedynie pytanie o wiek emerytalny spełnia podstawowe wymogi logiki. Jest skonstruowane w bezpośredni sposób, język jest obiektywny, odpowiedź “tak” lub “nie” ma konkretne polityczne konsekwencje.
Głosowanie na “nie”
Manipulacja polega na tym, żeby wmówić Polakom, że dylemat jest prawdziwy, a opozycja ma przeciwne zdanie. Jeśli władza namawia wszelkimi środkami do głosowania na “nie”, a opozycja jest przeciwko władzy, to znaczy, że jest na “tak”. Pytania dotyczą kwestii, w których zdecydowana większość głosujących ma opinię, a podziały idą w poprzek przekonań politycznych. Innymi słowy – wyborcy prawicy jednoznacznie odpowiedzą “nie”, podczas gdy wyborców opozycji będzie można podzielić i skłócić. Najlepiej, gdy jakiś komentator lub publicysta wyrazi przeciwne zdanie. Propaganda zrobi z niego twarz “totalnej opozycji” i świetnie znanym, wielokrotnie stosowanym mechanizmem generalizacji przypisze dowolnie wybrane stanowisko zgeneralizowanemu przeciwnikowi, czyli “totalnej pozycji”. Pytania referendalne pozwalają nie tylko na manipulowanie rzeczywistością, ale także na przyprawienie dowolnie wybranej gęby przeciwnikom.
Referendum jest kwintesencją demokracji. Każdy, kto podważa prawo Polaków do decydowania o własnym losie, jest przeciw demokracji i przeciw narodowi – twierdzi propaganda władzy. A że pytania są zmanipulowane, oparte na fałszywych założeniach, wyniki są niewiążące i nikogo w gruncie rzeczy nie obchodzą – to już są niuanse, zbyt skomplikowane, by zwykły człowiek cokolwiek z nich zrozumiał.
W czarno-białym, dychotomicznym kampanijnym zgiełku prostych haseł można być tylko za lub przeciw. Cała reszta to oszustwo elit, które mamią “prostego człowieka”. W ten sposób autokratyczny reżim ubiera się w piórka obrońców demokracji, oskarżając demokratyczną opozycję o autokratyczne ciągoty. Skorumpowana nomenklatura władzy rysuje się jako wsłuchana w “prostego człowieka”, podczas gdy zgniłe elity dzielą włos na czworo. Tak działa totalitarna propaganda. Zamiana ról to trik opisany przez Orwella ponad 70 lat temu. Jak widać, do dzisiaj działa.
Przeciwnicy władzy przestają być anonimowi
“Referendum” powoduje, że wybory nie będą tajne. Osoby, które nie chcą brać w nim udziału, będą ten fakt musiały publicznie zadeklarować w lokalu wyborczym. Imienny spis odmawiających będzie dostarczony administracji samorządowej i komisji wyborczej. Przeciwnicy władzy przestają być anonimowi.
Referendum w dniu wyborów ma bowiem dla władzy parę fantastycznych cech. Wymaga aktu woli, żeby nie brać w nim udziału. Zazwyczaj trzeba podjąć decyzję o udziale w głosowaniu i podjąć wysiłek udania się do lokalu wyborczego. W trakcie wyborów odwrotnie: trzeba podjąć decyzję o odmowie udziału i podjąć wysiłek wypisania się z listy. Wyniki takiego referendum będą całkowicie niewiarygodne, ale nie o wiarygodność przecież chodzi, lecz o mobilizację.
Jeśli ktoś nie chciał głosować, a dla ok. 40 proc. partie polityczne nie są na tyle emocjonujące, by pójść do lokalu wyborczego, to może pójdzie powiedzieć nie “wyprzedaży” lub “nielegalnym imigrantom”? Każdy procent jest na wagę złota, a pytania mają zmobilizować politycznie apatycznych. Gdy już przyjdą do lokalu, pewnie zagłosują w wyborach. I zagłosują pewnie tak, “jak powinni” – na PiS.
PiS i kasa ze spółek
Pieniądze w polityce są bardzo ważne. Referendum jest jednym, ale nie jedynym sposobem na dostarczenie przez obóz władzy sobie samej nieograniczonych środków. Już dzisiaj największe spółki skarbu państwa zarejestrowały w Państwowej Komisji Wyborczej swój udział w kampanii referendalnej: Pekao SA, GPW, PGE, PKP, JSW, Poczta Polska, Enea, PZU, Alior Bank, Totalizator Sportowy, PKO BP, Polska Grupa Zbrojeniowa. Dziesiątki milionów złotych przeznaczą na poparcie postulatów partii ubiegającej się o trzecią kadencję. A przecież komercyjne spółki nie mają żadnego interesu w ograniczaniu migracji, obniżeniu wieku emerytalnego, a na prywatyzacji jedynie mogą zyskać.
“Finansowanie kampanii wyborczej PiS nadaje się na powód do unieważnienia wyborów. Tyle tylko że jeśli wygra Kaczyński, nie będzie gdzie złożyć pozwu”
Przekręt z referendum to zresztą niejedyny sposób na czerpanie ze skarbca pełnymi garściami. Z pieniędzy publicznych organizowane są imprezy wyborcze pod hasłem 800+. Jak twierdzi propaganda, to nie jest obietnica wyborcza, tylko zapowiedź polityki rządu. Imprezy z darmowym cateringiem (kiełbasa wyborcza w sensie dosłownym), z udziałem lotnictwa policyjnego itp. Równolegle Wojsko Polskie akurat w czasie kampanii odczuło bardzo silną potrzebę autopromocji i popularyzowania postaw patriotycznych. Oczywiście z udziałem prominentnych polityków władzy. Według przedstawicieli wojska to PiS te postawy reprezentuje najlepiej.
Na wsiach z pieniędzy z budżetu organizuje się potańcówki i dożynki. TVP od lat całkowicie zdominowana przez partyjną propagandę w trakcie kampanii wyborczej zamieniła się w jeden wielki kanał transmisyjny partyjnych przekazów dnia. Prezenterzy wszystkich stacji centralnych i regionalnych czytają program wyborczy partii władzy.
System finansowania kampanii wyborczej PiS nadaje się na powód do unieważnienia wyborów. Tyle tylko, że jeśli wygra opozycja, nie będzie zwycięskich wyborów unieważniać, a jeśli wygra władza, nie będzie komu. Kaczyński zapowiedział dokończenie reformy sądownictwa. Nie będzie gdzie złożyć pozwu.
Bez korekty okręgów
Te wybory nie są równe. Nie będą też proporcjonalne. Wbrew zaleceniom PKW i niezgodnie z konstytucją Sejm kontrolowany przez PiS nie dokonał korekty okręgów wyborczych. Tymczasem zmiany demograficzne powodują, że jedne okręgi liczebnie rosną, a inne się kurczą. Liczba głosów oddawanych w poszczególnych okręgach się zmienia, liczba mandatów nie. W efekcie głos oddany w dużych miastach liczy się mniej niż na wyludniających się wsiach. W Kieleckiem, Łomżyńskiem dwa razy bardziej niż w Warszawie. Wsie i małe miasta są faworyzowane wraz z partią, która ma w nich najwyższe notowania. Nic dziwnego, że nie naprawiono tego mechanizmu. W wyniku nieproporcjonalnego głosowania PiS dostaje premię w wysokości czterech, pięciu mandatów w skali kraju.
Kościelne obwody
Październikowe wybory nie będą też powszechne. Partia władzy zrobiła bardzo wiele, by ułatwić głosowanie wszędzie tam, gdzie może liczyć na przychylność, i utrudnić tam, gdzie zbierała relatywnie mniej głosów. Pod hasłem “dostępności” wyborów stworzono “kościelne” obwody wyborcze. Próg wielkości miejscowości z własną komisją wyborczą został obniżony z 500 do 200 mieszkańców. Samorządy mają obowiązek zapewnienia bezpłatnego transportu dla wszystkich mieszkających poza ich zasięgiem. Nie ma wątpliwości, że to PiS skorzysta na tej zmianie.
Trudno uwierzyć w dobre intencje ustawodawcy. Jednocześnie przecież rządząca większość zrobiła wiele, by ograniczyć prawa wyborcze w grupie, w której do tej pory przegrywała wybory – wśród Polaków mieszkających za granicą. Wprowadzono zasadę, wedle której jedynie ważny dowód osobisty uprawnia do głosowania. To skutecznie eliminuje wszystkie te osoby, które przebywają za granicą na podstawie paszportu, bo dowód zostawiły w domu, zgubiły lub stracił on ważność.
Wprowadzono zasadę, że komisje, które nie były w stanie policzyć oddanych w nich głosów w ciągu 24 godzin, nie będą raportować wyników. Innymi słowy – głosy oddane w największych komisjach za granicą pójdą z urn prosto do kosza. Dlaczego? Bo jednocześnie wprowadzono obowiązek liczenia każdego głosu przez wszystkich członków komisji jednocześnie, co niewiarygodnie wydłuży proces liczenia. Co znamienne, limit czasu dotyczy wyłącznie komisji za granicą. Chodzi o to, by odebrać prawo głosu tam, gdzie szansa wygranej władzy jest najmniejsza. Taki wymóg oczywiście narusza prawa wyborcze osób mieszkających poza krajem i niszczy zasadę równouprawnienia, ale jak pokazuje praktyka tych wyborów, każda zasada jest do złamania, jeśli może działać przeciw reelekcji władzy. Żeby uszczelnić maksymalnie system, zniesiono możliwość głosowania korespondencyjnego.
Kaczyński idzie drogą swoich politycznych mentorów: Erdoğana, Orbána, Putina. Wybory będą z pozoru demokratyczne. Głosowanie się odbędzie. Chodzi o to, by tak zmanipulować wyborców, by maksymalnie zwiększyć swoje szanse, a na końcu, by tak policzyć oddane głosy, by wygrać. Za wszelką cenę wygrać.
Jakub Bierzyński