Zacznijcie robić to za co wam płacą: politykę. (Polska The Times)
2 października 2017
Po tygodniach wyczekiwania prezydent ogłosił swoje propozycje reformy sądownictwa i wprowadził konfuzję we wszystkich obozach politycznych.
PO
Platforma Obywatelska jak przystało na opozycję totalną ogłosiła, że zmiany są niekonstytucyjne (choć zawierały propozycję jej zmiany, tak by dostosować ustawę zasadniczą do pomysłów prezydenta, co może nie jest eleganckie, ale z pewnością nie niekonstytucyjne) i nie będą ich negocjować. PO zbojkotowało spotkanie u prezydenta poświęcone konsultacjom w sprawie proponowanych zmian. Kolejny karygodny błąd. Stare przysłowie mówi: „nieobecni głosu nie mają” i pasuje do tej sytuacji jak ulał. PO potwierdziła najgorsze stereotypy na swój temat. Stereotypy skutecznie nagłaśniane przez jej przeciwników z PiS. „To opozycja totalna. Nie chce rozmawiać na żaden temat. Dobro Polski i Polaków nie leży jej na sercu. Jedyne na co ich stać to totalna krytyka wszystkiego co proponuje PiS. Są niemerytoryczni, niesprawiedliwi, nieobiektywni i nie warto ich słuchać.” To ten stereotyp totalnej opozycji powoduje, że PO jest traktowana przez wyborców coraz mniej poważnie. Prawda na temat ostatnich wyników sondażowych jest taka, że nie tyle rosną słupki PiS, ile spadają PO. Od miesięcy partia ta bowiem nie ma nic do powiedzenia. Nic poza gromkim i pozbawionym znaczenia, bo całkowicie nieskutecznym, NIE. Dlatego nie stawienie się u prezydenta Dudy jest kolejnym krokiem samozagłady Platformy. Ona po prostu sama wyklucza się z polityki.
.N
Podobnie Nowoczesna. Choć obecny przy stole rozmów Ryszard Petru z góry zapowiedział, że zmian w konstytucji nie zaakceptuje. Wykluczył wszelkie negocjacje. Tym samym opozycja zgodnie zrobiła wszystko by ułatwić zadanie Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Wojna
Z dzisiejszej perspektywy bowiem, można z dużą dozą pewności stwierdzić, że konflikt pomiędzy pałacem i Nowogrodzką nie jest ustawką. Jest rzeczywistym i głębokim pęknięciem obozu władzy. Jarosław Kaczyński przyjął weto prezydenta jako zdradę. Odruchy niezależności traktuje jako atak. Propozycje Dudy czyta jako wypowiedzenie wojny. A Kaczyński na atak i wojnę potrafi odpowiedzieć tylko w jeden sposób. I choć konflikt w obozie dobrej zmiany z pewnością nie jest mu na rękę, wręcz odwrotnie, może zrujnować jego dyktatorskie plany, to nie jest w stanie się powstrzymać i odpowie w znamienny dla siebie sposób, jeszcze bardziej zajadłym atakiem i jeszcze bardziej bezwzględną wojną.
Jej oznaki już wszakże było widać.
Atak na profesora Królikowskiego przeprowadzony został w typowy dla autorytarnych dyktatur sposób. Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie. To ciekawe, że władza używa swego świeżo nabytego, powolnego sobie aparatu przymusu w postaci prokuratury, policji, służb, w pierwszej kolejności przeciw członkom własnego obozu. To typowe. Na opozycje przyjdzie czas, gdy rozstrzygnie się walka o władzę na szczytach „dobrej zmiany”. I tak na rozkaz prezesa, bo nie wierzę, by ataki personalne tak brutalne i w tej skali Ziobro z Macierewiczem mogli prowadzić samodzielnie, obóz „dobrej zmiany” brutalnie i dość podle zaatakował otoczenie prezydenta. Ciekawe czy Lisicki, Warzecha, Ziemkiewicz i inni nadal będą utrzymywać, że demokracja w Polsce nie jest zagrożona a kraj pozostaje wyspą wolności i tolerancji? Atak ten to nic innego niż próba zastraszenia i szantażu. Ja przyjąłem go z wielką satysfakcją. Bo w ten sposób populistyczny autorytaryzm w wydaniu Jarosława Kaczyńskiego zaczął pokazywać swoje prawdziwe oblicze. Za hasłami demokracji, wolności i tolerancji kryje się „zdradziecka morda” dyktatora. Fakt, że atak nastąpił na członków własnego obozu, otrzeźwi może apologetów dobrej zmiany. Jest zresztą typowy. Stanowi naturalny krok w rozwoju autorytaryzmu. Niszczenie choćby nieco inaczej myślących, nazywa się czyszczeniem szeregów, walką z rewizjonistami itp. A tak naprawdę jest kolejnym etapem umacniania całkowitej dominacji władcy nad własnym obozem politycznym. Nikt nie ma prawa kwestionować jego zdania w żadnej sprawie. Nikt nie ma prawa do jakiejkolwiek samodzielności, czy marginalnej choćby niezależności, bo to podważa monolit władzy dyktatora.
A dzięki Dudzie monolit tej władzy pękł. Ciekawe, że według Karnowskiego, („Dlaczego PiS powie prezydentowi Nie”) osobie w kręgach prawicy doskonale zorientowanemu, sam jest jej prominentną postacią, konflikt między Dudą i Kaczyńskim rozpoczął się od słów pierwszej damy skierowanych do prezesa:
„Ja się pana nie boję.”
Toż to obraza w czystej postaci. Małżonka prezydenta ma czelność nie bać się posła Kaczyńskiego! Ta zniewaga musiała zostać pomszczona. Od tej pory Kaczyński upokarzał Dudę jak mógł, na każdym kroku, jak rozumiem, w celu wywołania owego poczucia lęku u pierwszej damy. Historia zbudowana jest z fobii i ambicji ludzi genialnych, silnych lecz często niezrównoważonych. Chęć wywołania pożądanego wrażenia na kobiecie, może w tym przypadku skończyć się dla prezesa fatalnie. Oto bowiem prezydent jednak okazał śmiałość, której nie stało mu jako politykowi . Podpisywał wszak o 3 nad ranem niekonstytucyjne ustawy, powoływał dublerów, jeździł na Żoliborz. Tym razem jednak Jarosław ubódł Dudę w czułe miejsce. Zrobienie z mężczyzny eunucha publicznie i wobec własnej małżonki to jednak było dla Andrzeja zbyt dużo.
Zbuntował się.
Musiał wypełnić treścią archetyp samca, broniąc kobiety stojącej u swego boku. Trzeba przyznać, długo to trwało. Trzeba przyznać, szukał wsparcia gdzie mógł, nawet w episkopacie. Trzeba przyznać, bunt to jest niewielki, wręcz symboliczny, ale jednak się zbuntował.
I zamiast wciągnąć go do gry. Zamiast prowadzić z Dudą negocjacje. Choćby polegające na chodzeniu na spotkania, których celem jest wywołanie wrażenia jego nielojalności w stosunku do PIS, zasianie ziarna zazdrości, które wykiełkuje w pełną otwartą nienawiść u słynącego z łagodności serca Jarosława Kaczyńskiego, opozycja się totalnie, nieodwołalnie obraziła. Jakby jej jedynym celem było załatanie powstających właściwe szczelin w monolicie władzy. Jakby marzyła o scementowaniu jej obozu. Jakby Schetynie łatwiej było po prostu żyć w czarno białym świecie opozycji totalnej i totalnej władzy. Jakby nie wyobrażał sobie funkcjonowania w rzeczywistości choćby troszeczkę bardziej skomplikowanej. Jakby Petru, co akurat nie dziwi, nie znał klasycznej rzymskiej maksymy „Didive et imperra”. Obaj działają dokładnie wbrew jej zaleceniom.
Rozłam jedynym ratunkiem
A brutalna prawda jest taka, że nic NIC nie uratuje polskiej demokracji, ich własnych partii i ich osobistej wolności, poza jednym – rozłamem w aparacie władzy. Opozycja nie dysponuje żadnymi środkami by powstrzymać Jarosława Kaczyńskiego. PiS umacnia swoją przewagę w sejmie. Słupki poparcia systematycznie rosną. Konstytucja została złamana i od tej pory nikt nie będzie przejmował się regułami praworządności, a tym bardziej tym co wypada, a czego robić nie wypada. PiS przeprowadził skuteczną operację zniszczenia Trybunału Konstytucyjnego. W kolejce są sądy. Szef klubu Prawa i Sprawiedliwości i wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki zapowiedział: „Jeżeli uda nam się w stosunkowo krótkim czasie przeprowadzić reformę sądownictwa, to wtedy możliwa będzie dyskusja o jakiś głębszych zmianach w ordynacji. Jeżeli nie, to one się ograniczą do tych elementów usprawniających sam przebieg wyborów mniej więcej w takim kształcie ordynacji, jakim jest obecnie”.
Co to znaczy?
Panie Schetyna, panie Petru rozumiecie co to znaczy? Co znaczy ta zapowiedź? To znaczy, że sądy są ostatnim bastionem oporu demokracji przed zmianą ordynacji wyborczej na taką, przy której już żadnych wyborów nie wygracie. „Prezes PiS zaznaczył dziś, że przeprowadzenie zmian w wymiarze sprawiedliwości jest bardzo ważne i od nich zależą dalsze działania partii. – Wielokrotnie podkreślane było, że jedność obozu prawicy jest najważniejsza i trzeba ją zachować za wszelką cenę”. I w tej krytycznej chwili, chwili która przesądzić może o przyszłości Polskiej demokracji na kolejne kilkanaście lat, wy po prostu nie przychodzicie na spotkania! Ogłaszacie bojkot! Krzyczycie NIE? Rezygnujecie z polityki, zastygając w jakże polskiej, tragicznej pozie a priori przegranego bohatera? Z góry skazujecie się na klęskę. Robicie wszystko by po raz kolejny po fakcie móc lamentować: „ daliśmy się oszukać”.
Ciąży na was odpowiedzialność
Polska jest w stanie najwyższego zagrożenia. Po zniszczeniu sądów, przyjdzie czas na ordynację wyborczą w duchu „wolności i tolerancji”, „demokracji suwerennej”, w której rządzi już zawsze jedna partia: Prawo i Sprawiedliwość. Potem przyjdzie czas na media, które zostaną przywrócone z obcych rąk suwerenowi, czyli partii, która go wyłącznie reprezentuje – Prawo i Sprawiedliwość. A potem już pozostanie wyłącznie, zapowiadana wielokrotnie, wymiana elit na Prawo i Sprawiedliwość, której to partii członkowie, będą cieszyć się długie lata, przez nikogo nie niepokojeni, konsumpcją owoców swego zwycięstwa.
W takiej chwili trzeba zrobić wszystko, by rozniecić choć nikły płomyczek nadziei. By niewielką szczelinę podziałów powiększyć. By wzmocnić przeciwnika naszych wrogów jak najbardziej. Innymi słowy to nie czas na puste teatralne gesty. To czas, w którym ambicje, urazy, przesądy trzeba schować do kieszeni i rozpocząć trudną, męczącą, wymagającą, często frustrującą i skomplikowaną grę z prezydentem. Jeśli chcecie mieć jeszcze kiedykolwiek szanse wygrać jakieś wybory, to zacznijcie robić to za co wam płacą – politykę. Jeśli wykluczycie się z gry to przy wielkim szczęściu, w najlepszym dla polskiej demokracji scenariuszu, jedyną liczącą się opozycją wobec autorytaryzmu Jarosława Kaczyńskiego może być Andrzej Duda. Jeśli nie on, to już chyba nikt.
Jakub Bierzyński