Różaniec do granic? (Polska The Times)
18 października 2017
Akcja modlitw wzdłuż polskich granic została przeprowadzona z sukcesem. Tysiące ludzi odpowiedziało na wezwanie ustawiając się górach, nad morzem, nawet na lotniskach. Modlili się w intencji nader słusznej: o pokój w Polsce i na świecie. Inicjatywa ze wszech miar godna poparcia. Modlitwa za pokój jest przecież zawsze potrzebna, a w niespokojnym dziś świecie potrzebna nawet bardziej niż kiedykolwiek. Muszę jednak przyznać, że nie rozumiem symboliki tej akcji. Dlaczego różaniec rozumiem, dlaczego u granic, już nie.
Czy my Polacy dzisiaj mamy do zaoferowania światu pokój? W napiętej do granic sytuacji politycznej? W czasie gdy społeczeństwo targane jest najpoważniejszym konfliktem od 25 lat? Naprawdę? Czy pokój i społeczna zgoda jest naszą międzynarodową wizytówką? Nie sądzę.
Dyskurs publiczny sięgnął dna. Politycy i publicyści nagminnie obrażają się nawzajem. Internet huczy od nienawiści. Co miesiąc jesteśmy światkami starcia, w którym napięcia polityczne przenoszą się na ulice stolicy. Policja interweniuje. Odbywają się zbiorowe procesy o zakłócanie demonstracji. Prezes partii rządzącej stale obraża swoich politycznych adwersarzy, oskarżając ich wprost o zdradę. Opozycja odpłaca się wskazując na rosnący populistyczny autorytaryzm władzy. Konstytucja została złamana, Trybunał Konstytucyjny bezprawnie sparaliżowany. Jesteśmy w trakcie wielkiej wojny o niezależność sądów. Chaos prawny i podział polityczny narasta. I my mamy światu nieść pokój?
Polska skonfliktowała się praktycznie ze wszystkimi. Niemcy nasz dotychczasowy największy sojusznik w Europie ogłoszony został, przez prawicową część opinii publicznej, historycznym wrogiem. Rząd rozpętuje konflikt o reparacje wojenne podważając powojenny ład w Europie. Stosunki z kolejnym europejskim mocarstwem – Francją, są wyjątkowo napięte. Skutecznie obraziliśmy naszych najbliższych sąsiadów: Ukraińców i Litwinów. Polityka historyczna dzieli, a nie łączy, nie tylko w kraju, ale także zagranicą. Polska staje się samotną wyspą. Według jednych jest to wyspa tolerancji i wolności według innych wyspa autorytaryzmu i totalnej władzy.
Prowadzimy wyjątkowo agresywną politykę zagraniczną. Rząd nie przyjął zaleceń Komisji Weneckiej w sprawie praworządności. Polska nie respektuje postanowień Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
Niesiemy modlitwą światu pokój? Nie chcę sobie wyobrażać jak takie przesłanie może być postrzegane u naszych sąsiadów. Czy modlitwa jest wiarygodnym przesłaniem z kraju gdzie telewizja mająca głosić dobrą nowinę została ukarana grzywną za szerzenie nienawiści?
Może nie mam racji. Może chodzi o coś zupełnie innego. Może intencją modlących się było stworzenie duchowej bariery dla chaosu, który panuje za naszymi granicami. Przed czym ma chronić ta tarcza? Przed uchodźcami? Przed wojną?
Jeśli przed uchodźcami to dość karkołomne zderzenie symboli i intencji. Kościół katolicki w osobie swojego papieża i polskiego episkopatu jednoznacznie i od dawna wzywa do przyjęcia uchodźców. Do miłosierdzia i pokory. Modlitwą chcemy im postawić tamę? Nie wierzę.
Jeśli mamy się bronić przed wojną to kto i dlaczego miałby nam grozić? Ukraińcy? Czesi? Niemcy? Skąd zagrożenie? Wobec kogo płynie ten lęk? Znowu nie wiem. Nie rozumiem.
A może jest dokładnie odwrotnie. Może na granicach modlimy się po to by okiełznać nasze własne polskie demony. By ekskomunikować polskie piekło? Ta intencja wydaje mi się najbardziej zrozumiała. Od dawna wzywam do mszy za ojczyznę. Do modlitwy za zgodę narodową. Do refleksji nad naszym niszczącym konfliktem. Dla takiej modlitwy lepszym miejscem niż granice byłby plac Piłsudskiego w Warszawie. Stoi już na nim pamiętny krzyż. Może obudziłyby się wspomnienia z pogrzebu prymasa tysiąclecia? Mszy odprawianej przez Jana Pawła II? Wspomnienia o zaangażowaniu społecznym, o dążeniu do prawdy, o zgodzie narodowej, o dialogu, o solidarności Polaków?
W tych intencjach modlitwa Polsce jest bardzo potrzebna. Myślę jednak, że różaniec odmawiany w intencji pokoju na świecie miałby zdecydowanie bardziej wiarygodny przekaz, gdybyśmy sami zaprowadzili pokój tu u siebie, w Polsce. Zacznijmy od nas samych. Modlitwa z pewnością nie wystarczy ale byłaby dobrym początkiem. Na zdjęciach z akcji Różaniec do granic widać tysiące ludzi. Jedni stoją przodem jedyni tyłem do ojczyzny. Mam wrażenie, że to symbol. Czego? Odpowiedzcie na to pytanie Państwo sami.
Jakub Bierzyński