Pierwszy miesiąc nowej władzy. 3:0 dla Tuska
1 lutego 2024
I zwolennicy, i przeciwnicy muszą przyznać, że koalicja rozpoczęła swoje rządy z impetem. Czas imposybilizmu w polskiej polityce się skończył.
Wraz ze zbliżającym się przesileniem politycznym coraz wyraźniej widać, jak wiele dziedzin zostało głęboko zdegenerowanych przez poprzednią władzę. Gdziekolwiek dotknąć, tam mina. System praworządności jest praktycznie sparaliżowany. Dwie izby tego samego sądu (Sądu Najwyższego) wydają wzajemnie sprzeczne orzeczenia. Sędziowie nie uznają się nawzajem. Zdaniem prokuratora generalnego, prokurator krajowy nie pełni swojej funkcji. Prokuratorzy w akcie buntu donoszą na swego szefa do podległej mu prokuratury. Dwa zarządy TVP przepychają się w drzwiach budynku. Prezydent odmawia finansowania mediów publicznych (nie przeszkadzało mu to przez ostatnie parę lat), stawiając je na skraju niewypłacalności.
Działacze partyjni ze spółek skarbu państwa przenoszą się na zielone pastwiska nieodbitych jeszcze przez rządzących instytucji. Prezydent udziela azylu przestępcom.
Państwo stanęło na krawędzi chaosu. Jak radzi sobie z tym ekipa Donalda Tuska? Od objęcia urzędu w polskiej polityce zdarzyło się tak wiele, że można pokusić się o pierwsze podsumowania.
Pierwsza runda
Na pierwszy ogień poszły media publiczne. Nic dziwnego. Dla polityków media są podstawowym narzędziem sprawowania władzy wszędzie tam, gdzie mają na nie bezpośredni wpływ. Najpierw odbijmy tubę propagandy, by mieć szansę przekonać wyborców co do słuszności kolejnych przedsięwzięć.
Kaczyński z pewnością docenia rolę mediów w polityce. Przewidział ten scenariusz, tworząc cały szereg zabezpieczeń, które miały uniemożliwić nowej władzy odzyskanie kontroli nad TVP. Bardzo szybko okazało się, że te zasieki są niewiele warte wobec determinacji rządzących. Sprawę ułatwił prezydent – wetując ustawę okołobudżetową, wpadł we własne sidła. Weto było doskonałym pretekstem do ogłoszenia likwidacji spółek mediów publicznych z powodu braku finansowania. W ten sposób Andrzej Duda uratował ministra Sienkiewicza z opresji, gdyż sądy odmawiają wpisania do rejestru zmian w zarządach tych spółek w wyniku decyzji ministra.
Sądy mają rację. Pierwsza próba Sienkiewicza była „na rympał”. Zaryzykował i przegrałby, gdyby nie pomocna dłoń prezydenta.
PiS nie mogło pogodzić się z porażką. Rozpoczęła się okupacja budynku TAI przy placu Powstańców w Warszawie prowadzona pod pretekstem „kontroli poselskiej”. Tyle że ta „kontrola” niczego nie kontrolowała, nie przeglądano dokumentów, nie będzie żadnego z owej kontroli raportu. To pretekst do klasycznej całodobowej okupacji. Akcja skazana na porażkę. Nowe władze TVP w pierwszym kroku wyłączyły sygnał TVP Info nadawany z okupowanego budynku. W drugim przeniosły studia na kontrolowany przez siebie teren – przy Woronicza. „19.30” zastąpiła „Wiadomości”, a TVP Info wznowiło nadawanie.
Okupacja stała się bezprzedmiotowa. Media publiczne zostały odbite. Pierwszą rundę wygrał Tusk. I wygrał przez nokaut.
„Fujary” górą
W legislacyjną pułapkę wpadli też Wąsik i Kamiński. Skazani prawomocnym wyrokiem byli poszukiwani przez policję, by odbyć podróż do zakładów karnych. Nie mogli liczyć na ułaskawienie przez przychylnego im prezydenta, gdyż ten nadął się z urażonej dumy, uparcie twierdząc, że jego pierwotne „ułaskawienie”, wbrew oczywistym zapisom prawa, pozostaje w mocy. Liczyli więc na azyl w pałacu prezydenckim.
Przygotowano dla nich reprezentacyjny apartament, kuchnię postawiono w stan gotowości. Przywieziono walizki. Najwyraźniej PAD liczył na swego rodzaju „rozszerzony immunitet” obejmujący nienaruszalność urzędu. Przeliczył się. Policja wyprowadziła skazanych w kajdankach. Posiedzą, dopóki sprawa nie wróci do Dudy, który będzie musiał podjąć bardzo dla siebie niewygodną decyzję: ułaskawić ich ponownie, godząc we własną dumę i powagę, czy pozostawić za kratami jako męczenników PiS-owskiej sprawy? I tak źle, i tak niedobrze. Dwa zero dla Tuska.
Sprawa Kamińskiego i Wąsika urosła do symbolu wielkości nieproporcjonalnej dla swej rzeczywistej wagi. Cóż, politykę buduje się na symbolach. Dla jednych to symbol tego, jak „reżim Tuska” łamie prawa człowieka i męczy więźniów politycznych. Dla drugich wejście policji do pałacu prezydenta i wyprowadzenie w kajdankach wiceprezesa PiS to znak determinacji obecnego rządu w obiecywanych rozliczeniach poprzedniej władzy. Pogardliwe drwiny ministra Ziobry tak niedawno wypowiedziane z mównicy sejmowej: „Mam nadzieję, że nie okażecie się fujarami, jak w przypadku głosowania nad Trybunałem Stanu” zawisły nad działaczami Prawa i Sprawiedliwości jak złowróżbna klątwa.
Koniec z bezkarnością
Sprawa Kamińskiego i Wąsika to mocna przygrywka, ale wszystko wskazuje na to, że ekipa Tuska dopiero się rozkręca. Minister sprawiedliwości i prokurator generalny Adam Bodnar odwołał prokuratora krajowego. Kontrola nad prokuraturą to kwestia być albo nie być dla PiS. Można przeżyć bez propagandy, lecz trudno prowadzić działalność polityczną z aresztu. Dlatego Ziobro próbował „zabetonować” prokuraturę, przenosząc wszystkie istotne kompetencje z prokuratora generalnego na krajowego, a tego ostatniego oddając pod czułą opiekę prezydenta. Tyle że zrobił to nieudolnie i prawnicy szybko znaleźli dziurę w przepisach. Minister sprawiedliwości nie zawahał się z tej dziury skorzystać i odwołał PiS-owskiego prokuratora, wywołując prawdziwą falę wściekłości, przerażenia i frustracji. Wściekłości wynikającej z bezsilności, frustracji – bo jest ona wynikiem własnej nieudolności, przerażenia – bo kontrola nad prokuraturą to klucz do rozliczenia nadużyć PiS.
Do tej pory prokuratorzy sprawowali nad „naszymi” czujną opiekuńczą pieczę. Nadużyć szukano wyłącznie tam, gdzie „nasi” nie moczyli rąk. Jedyny wyjątek to mafia VAT-owska – jak na ironię wykryta w Ministerstwie Finansów, działała pod okiem Mateusza Morawieckiego. Nawet w tym przypadku szef, zamiast dymisji, doczekał się awansu. I to jakiego awansu! Na premiera!
W pozostałych przypadkach było o wiele prościej. Nie widzę, nie słyszę, nic nie wiem. Gdy jakiś nadgorliwiec jednak doniósł o popełnieniu przestępstwa i złożył zawiadomienie, jak najszybciej zamykano sprawę, wycofywano zarzuty. Czasami wielokrotnie, gdy uparciuch wnosił do sądu sprzeciw. Wtedy postępowanie ślimaczyło się latami. Tak czy owak politycy władzy mieli gwarancje bezkarności. Włos nikomu z głowy spaść nie mógł. Do dzisiaj.
Atut w ręku
Partyjni bonzowie, upasieni na setkach fundacji, spółek, rad nadzorczych i „społecznych”, komitetach i prezydiach, doskonale wiedzą, że przytłaczająca większość z nich to tłuste, bezideowe, pazerne i cyniczne koty. W zamian za gwarancje bezpieczeństwa lub choćby zmniejszenie wymiaru kary natychmiast skorzystają z okazji. Będą sypać. Dlatego przejęcie prokuratury jest dla rozwoju wypadków politycznych w Polsce tak kluczowe.
CZYTAJ WIĘCEJ
W prokuraturze leży klucz do władzy. To jej śledztwa pogrążą PiS. Skala malwersacji jest tak duża, że nie mówię w tym kontekście o poszczególnych działaczach, lecz o formacji jako całości. Areszty, skruszeni przestępcy i ich zeznania mogą pogrążyć całą partię. Wszystko, co tak skutecznie spływało po teflonie władzy, ze dwojoną siłą wróci. Im bardziej wzniosła, patriotyczna, narodowa i kłamliwa była ówczesna propaganda, tym większy szok czeka wiernych zwolenników. Ludzie szybko uświadomią sobie, że korupcja i defraudacje nie były wypadkami przy pracy, lecz istotą sprawowania rządów.
Spodziewam się walki o prokuraturę do ostatniej kropli PiS-owskiej krwi. Walka ta jednak zostanie przez nich przegrana. Inaczej niż przy TVP, rząd ma mocne atuty w ręku. Prawo jest dość jednoznaczne, choć trudno uwierzyć, że Ziobro odstawił taką fuszerkę w tak kluczowej sprawie. Okupacja gabinetów nic nie da. Spodziewany rezultat – 3:0 dla Tuska.
Już za rok wybory
Przed Tuskiem jeszcze wiele bitew, ale dwie kwestie wydają się kluczowe. Przywrócenie praworządności w wymiarze sprawiedliwości z Trybunałem Konstytucyjnym na czele oraz pomysł na Dudę, czyli jak rządzić przy stałej obstrukcji ze strony prezydenta.
W świetle wyroków Sądu Najwyższego TSUE i Komisji Weneckiej Krajowa Rada Sądownictwa nie jest sądem i wszyscy sędziowie przez nią powołani nie są sędziami, a ich wyroki są w związku z tym nieistniejące. Zapowiada się wielki chaos i gigantyczna awantura.
Jak ich odwołać? W jakim trybie? Jak przywrócić praworządność w Trybunale Konstytucyjnym, używanym jak chłopiec na posyłki do realizacji bieżących zamówień politycznych Jarosława Kaczyńskiego?
Drugie wyzwanie to koegzystencja z wrogim prezydentem. Azyl dla przestępców to jedno. Sygnałem jest też udzielenie prawa łaski Ziemkiewiczowi i Ogórek, skazanym za zniesławienie aktywistki Elżbiety Podleśnej. Sprawa drobna. Chodziło raptem o 10 tys. zadośćuczynienia, lecz nie wolno jej lekceważyć. To jednoznaczny sygnał prezydenta – będę bronił naszych. Każdego, zawsze i za każdą cenę.
W takiej sytuacji o żadnym kompromisie mowy być nie może. W tym starciu nie będzie wygranych. Z jednej strony procedura usunięcia Andrzeja Dudy z urzędu jest nierealna. Z drugiej przyspieszone wybory w cuglach wygra koalicja. Opcja atomowa jest z obu stron wykluczona. Spodziewam się wojny pozycyjnej bez wskazania zwycięzcy. Ale już niedługo, bo za rok będziemy w kampanii wyborczej.
Prezes się gubi
Donald Tusk złapał bardzo mocny wiatr w żagle. Prowadzi bardzo konsekwentną politykę. Bez ustępstw, lecz bez zbędnych awantur. Po prostu nie zwracając uwagi na krzykliwe protesty, krok po kroku realizuje obietnice przywracania praworządności.
Kaczyński wydaje się całkowicie zaskoczony. Nie zdawał sobie sprawy z fuszerki prawnej, jaką odwalili jego podwładni. Obronny zamek partyjnej nomenklatury okazał się domkiem na piasku. Po drugie, nie docenił konsekwencji Tuska. Od lat kpił z jego „imposybilizmu”. Tryskał pogardą dla miękkości, niezdecydowania, przeintelektualizowanych „lewackich elit”. „Lemingi przecież wyłącznie gadają. Nie potrafią zrobić nic”. Po latach budowania i utrwalania stereotypów rozmemłanych demokratycznych mięczaków sam w nie uwierzył i… stracił czujność.
Tymczasem Tusk zimną determinacją, a przede wszystkim imponującą polityczną sprawczością odzyskuje serca i umyły wyborców. Notowania PiS spadły z 35 proc. w dniu wyborów do 27 proc. obecnie. Gdyby wybory odbyły się dzisiaj, koalicja mogłaby liczyć na większość zdolną odrzucić prezydenckie weto. Grożenie rozwiązaniem parlamentu przez Dudę staje się więc groteskowe.
Niezależnie od wzniosłych haseł wykrzykiwanych w obronie kolegów przez działaczy PiS na najwyższym patriotycznym tonie, opinia publiczna nie podziela przekonania o „krystaliczności” Wąsika i Kamińskiego. Aż 60 proc. widzi ich do końca wyroku w więzieniu, a jedynie 20 proc. na wolności. Reszta nie ma zdania. W tej sprawie PiS przegrywa walkę o serca i umysły nawet we własnym elektoracie. Za chaos 41 proc. Polek i Polaków obarcza PiS odpowiedzialnością, gdy jedynie 16 proc. obecnie sprawujących rządy. I to wszystko przed ujawnieniem skali malwersacji poprzedniej władzy. Jestem przekonany, że ekipa Tuska jeszcze przyspieszy. Wszczęcie śledztw i ujawnienie skali złodziejstwa pozwoli im na przejście w tryb turbo.
Tymczasem Kaczyński wyraźnie się gubi. Nie ma dobrej odpowiedzi. Inicjatywa polityczna jest całkowicie po stronie Tuska. Mało tego, prezes jakby stracił instynkt. Powinien wiedzieć, że uliczne protesty w krótkim terminie nic nie dają, w dłuższym prowadzą do demobilizacji własnej bazy. Powinien wiedzieć, że najskuteczniejszą strategią władzy wobec nich jest ich całkowite ignorowanie i żelazna dyscyplina. Nic tak bardzo nie demobilizuje przeciwnika jak odebranie mu nadziei, a więc żelazna dyscyplina, sprawczość i całkowity, powściągliwy spokój. Sam stosował tę metodę latami. Zapomniał?
Tymczasem Kaczyński otwarcie marzy o dyktaturze: „W nowej sytuacji, po zmianie tej władzy, będzie trzeba całkowicie zreformować system prawny, z Konstytucją na czele. Nawet gdyby to trzeba było zrobić przy pomocy aktów, które będą uchwalane na specjalnej zasadzie”. Nie wysnuł żadnych wniosków z przegranych wyborów. Jeszcze bardziej podkręca agresywną retorykę, która przyniosła mu wyborczą klęskę: totalnej wojny domowej, nienawiści, staczając się w krainę karykaturalnej groteski. Chyba nie umie inaczej.
Źle wróżę Kaczyńskiemu i jego formacji. Tusk obija PiS jak worek treningowy, a jeszcze nie doszedł do miękkiego podbrzusza korupcji. Prawdziwe igrzyska jeszcze przed nami, a przeciwnik już ledwo trzyma się na nogach.
Rację ma Krzysztof Bosak: „w państwie bezprawia rządzi siła”. Kaczyński przez lata systematycznie i wytrwale niszczył polską praworządność, doprowadzając do obecnej zapaści. Nie przewidział utraty władzy. Dzisiaj pada ofiarą własnej pazerności. W państwie bezprawia rządzi siła, tyle że dzisiaj ma ją Donald Tusk. I nie waha się tej siły używać.
_Jakub Bierzyński