PiS w sondażach spadnie jeszcze bardziej. Stanie się to przy świątecznych stołach (Gazeta.pl)

30 marca 2018

Na naszych oczach rozpoczęły się zjazd PiS w sondażach i proces dezintegracji obozu władzy. Proces ten w święta przyspieszy, bo to czas ruchów tektonicznych w świadomości politycznej obywateli

Aż 12-punktowy spadek poparcia PiS w sondażu Kantar Public jest spektakularny. Sondaże rzadko przynoszą tak drastyczne zmiany. Poprzednie wyniki publikowane przez IBRIS zapowiadały co prawda zmianę trendu, ale środowe dane to dla prawicy prawdziwa katastrofa. Co się właściwie stało? Oto 5 przyczyn.

1. Nagrody jak ośmiorniczki

Żeby zrozumieć mechanizm gwałtownych zmian nastrojów społecznych, trzeba wyobrazić sobie prostą codzienną sytuację, gdy zdeklarowany wyborca danej opcji politycznej znajduje się w nie do końca sprzyjającym środowisku (w miejscu pracy albo na imieninach u rzadko widywanej rodziny) i jest atakowany politycznym argumentem, na który nie znajduje odpowiedzi. PiS nie dał swoim wyborcom języka obrony decyzji o nagrodach. „Nam się należy” – brzmi to jak szyderstwo przeciwników.

Nie tylko sama decyzja o nagrodach niemile zaskoczyła zwolenników PiS. Po niej nastąpił cały festiwal błędów i porażek. Premier Morawiecki oświadczył, że w jego rządzie nagród nie będzie, tymczasem media opublikowały kolejną listę beneficjentów. Oto Beata Szydło w agresywnym przemówieniu broni swojej decyzji, a jej arogancja musiała zrobić na zwolennikach prawicy fatalne wrażenie. Gromkie oklaski posłów jeszcze gorsze. Jarosław Kaczyński w tej sprawie stracił instynkt i zapomniał o sile symboli. Wszak zdecydowanie mniejszy problem ośmiorniczek doprowadził jego poprzedników do wyborczej klęski.

Sprawa ministerialnych nagród jest dla prawicy śmiertelnie niebezpieczna, bo dotyczy jej mitu założycielskiego. Rewolucja PiS miała przecież przywrócić godność zwykłemu człowiekowi i ukarać skorumpowane elity. Tymczasem pod hasłem „skromność i praca” rząd wypłacił sam sobie roczne premie w wysokości, która dla przeciętnego Polaka jest szokująco wysoka. Nie tylko wysokość premii, ale także to, że zostały przyznane wszystkim ministrom, również zdymisjonowanym, według reguły „nam się należy”, były dla wyborców prawicy nie do zaakceptowania. Nagrody stanowią zaprzeczenie fundamentalnych wartości prawicy, dzięki którym wygrała wybory.

2. Ustawa o IPN, czyli awantura o… no właśnie, o co?

Nowelizacja ustawy o IPN zakończyła się dla władzy międzynarodową porażką, prawica przegrała wojnę o pamięć także we własnym kraju. Cała ta sprawa pokazała Polakom awanturniczy charakter tych rządów. Eskalacja napięcia nie tylko z Ukrainą i Izraelem, ale przede wszystkim ze Stanami Zjednoczonymi jest nawet dla wyborców prawicy trudna do zrozumienia. Po pierwsze, nie chodzi w tym sporze o żadne realne interesy. Konflikt z Unią Europejską o praworządność dało się przedstawić jako walkę z sądowniczą kliką, spór o konieczne reformy, które skrócą kolejki w sądach, obronę suwerenności i prawa demokratycznie wybranego rządu do realizacji wyborczych obietnic. Tymczasem w ustawie o IPN… nie wiadomo, o co chodzi. Wojna z całym światem prowadzona jest w kwestii, która Polaków bezpośrednio na co dzień nie dotyczy. Trudno wytłumaczyć nawet własnym wyborcom, po co rząd naraża strategiczny sojusz Polski z USA, po co wystawia się na powszechną krytykę, dyplomatyczny bojkot, groźnie brzmiące listy.

I jeszcze ważna okoliczność: Putin. Im bardziej z mediów bije poczucie zagrożenia wzrastającą agresją Rosji (po chemicznym ataku Kremla w Londynie konflikt Zachodu z Rosją może eskalować), tym bardziej wyborcy będą się obawiać samotności ekipy PiS na arenie międzynarodowej. Trudno prawicowym wyborcom wytłumaczyć, dlaczego ich rząd w tak niepewnej sytuacji międzynarodowej nie potrafi się dogadywać z sojusznikami z Izraela i USA.

3. Przegrana na własnym podwórku

PiS przegrał ustawę o IPN, choć przecież potyczka była prowadzona na polu, które dla prawicy stanowi jedną z definicji jej tożsamości – na polu polityki historycznej. Tymczasem działania władzy okazały się żałośnie nieporadne, wręcz kompromitujące. Nie można pokazywać bezradności w kwestiach – wydawało się – politycznie całkowicie zdominowanych. Wstawanie z kolan przybrało groteskowe formy. Do oskarżeń o nielegalne finansowanie Fundacji Narodowej doszły zarzuty bezczynności. Przez cały okres kryzysu Fundacja nie zrobiła nic, by w końcu kupić jacht i z pompą ogłosić plan promocji Polski na oceanach przy pomocy francuskiego statku za 20 milionów złotych. Pokaz bezradności i głupoty.

Rząd w sprawie ustawy o IPN miota się bezsilnie. Wyborcy otrzymują całkowicie sprzeczne komunikaty. Tego samego dnia, gdy prezydent przeprasza Żydów za Marzec, premier oświadcza, że z Marca możemy być dumni. Zwolennicy opozycji zaczęli szydzić z fundamentalnych aksjologicznych postulatów prawicy. Patrioci szukający narodowej dumy zamiast niej dostali kompromitację i wstyd.

4. Brak elastyczności

Dlaczego Kaczyński w obu tych sprawach (ustawa o IPN i nagrody) próbował iść w zaparte? W sprawie ustawy o IPN partii Kaczyńskiego wyszło z badań, że jeśli ustąpi, grozi jej utrata części twardego elektoratu. Sondaże analizowane na posiedzeniu kierownictwa partii wskazywały zresztą, że wojna z całym światem będzie wręcz dla PiS korzystna (podobnie jak w przypadku wcześniejszej wojny o sądy). I byłaby to prawda, pod warunkiem, że tę wojnę w międzynarodowej skali można politycznie kontrolować. Stało się odwrotnie.

Z kolei decyzja, by iść w zaparte w sprawie nagród, została podjęta wbrew wynikom badań. Ponad 70 proc. Polaków (w tym większość wyborców PiS) nie popiera decyzji o nagrodach. W tej sprawie Kaczyński zdecydował się na zignorowanie własnego elektoratu. Przedłożył interesy partyjnego aparatu, rozgrywając walkę frakcyjną pomiędzy Morawieckim a Szydło, ponad długofalową pozycję polityczną własnej partii. To kolejny błąd, a przede wszystkim dowód słabości.

5. Jak bronić PiS w święta?

Na naszych oczach rozpoczął się proces dezintegracji obozu władzy. Proces ten w święta przyspieszy. Święta bowiem to – wbrew pozorom – czas możliwych ruchów tektonicznych w świadomości politycznej obywateli. Wtedy właśnie spotykają się dawno niewidziani krewni. To w tym gronie zaczyna się dyskusja o polityce pomiędzy ludźmi reprezentującymi różne opcje, którzy nie spotykają się ze sobą na co dzień. Tymczasem zwolennicy rządu nie dostali instrukcji na święta. Nie mają języka obrony własnych przekonań. Partia zostawiła ich bezradnych. „Nam się należy” – mają powtarzać słowa Szydło? Zostaną wyśmiani.

W kolejnym sondażu można się spodziewać dalszych spadków notowań. W żaden sposób nie przyczyniła się do tego opozycja. PiS przegrywa sam ze sobą. Przegrywa skutecznie.

Jakub Bierzyński