„Prezesowi włączył się instynkt autoagresji. To początek końca” (TOK FM)
8 grudnia 2017
Jarosław Kaczyński w Sejmie (Sławomir Kaczyński / Agencja gazeta)
– Wczorajsze zmiany mnie nie zaskoczyły totalnie, bo o nich się przecież mówiło od dawna, natomiast pod względem komunikacyjnym, pod kątem logicznym narracji politycznej, są zupełnie niezrozumiałe – mówi Jakub Bierzyński, doradca polityczny, ekspert ds. komunikacji politycznej.
Morawiecki w miejsce Szydło. To całkowita wymiana twarzy dobrej zmiany.
– Rząd Beaty Szydło z punktu widzenia interesów politycznych Prawa i Sprawiedliwości, działał niebywale sprawnie. Realizował wszystkie cele, poparcie rządu systematycznie rosło. Beata szydło była symbolem nie tylko polityki socjalnej PiS, bo przecież to jej rząd wprowadził program 500+, płace minimalną, ale także była symbolem fundamentalnego podziału świata: był świat zwykłego człowieka i był świat elit. I rząd PiS miał walczyć właśnie w imieniu tego zwykłego człowieka z tymi elitami
Co w takim razie przeszkadzało w premier Szydło?
– Szydło to przecięta Polka, o przeciętnej aparycji, z Brzeszcz. Taka nasza, zwykła. Przeciętna uroda, przeciętna inteligencja, ale za to bardzo sprawnie realizująca politykę partii, bo przecież ona miała świetne zaplecze od strony spin doktorów i fantastycznie mówiła napisane prze nich teksty. Dobra pani premier, taka dobra mama.
To może już starczy? Może czas na twarz surowego taty?
– Ale po co?
Choćby po to, by pokazać, że możemy robić to, co chcemy?
– Moim zdaniem zmiana premiera to bardzo groźny dla rządu i partii ruch. Po pierwsze to jest totalny zwrot komunikacyjny. Mateusz Morawiecki nie pasuje do całej strategii komunikacyjnej i politycznej PiS, dzięki której przecież Prawo i Sprawiedliwość zdecydowanie wygrało dwa lata temu wybory prezydenckie, a potem parlamentarne. Po drugie, to jest człowiek z zupełnie innej bajki.
Już można zadawać wyborcom PiS bardzo proste pytania, np. Czy Mateusz Morawiecki jest zwykłym człowiekiem? Czy jego wybór oznacza, że teraz rządzą nami elity? Czy doradca Tuska zrobił karierę w takiej postaci, jak premier rządu PiS? I tak dalej, i tak dalej. On po prostu kompletnie nie pasuje. Jeszce jako wicepremier – specjalista, kwiatek do kożucha – tak. Ale jako główna osoba rozgrywająca w rządzie, będąca twarzą tej zmiany? Kompletnie nie.
To jak wytłumaczyć decyzję Kaczyńskiego?
– Nie rozumiem, przyznam szczerze, że nie rozumiem. To jest pomroczność jasna Jarosława Kaczyńskiego. On nie będzie umiał tego wytłumaczyć wyborcom PiS. Proszę zwrócić uwagę, jaka jest narracja tej zmiany. Oni mówią: to zagranica, sytuacja się zmieniła. Teraz potrzebujemy nowego otwarcia… To ja przepraszam: to teraz ten „najsilniejszy człowiek w Europie” przyznaje się swoim wyborcom, że musi zmienić premiera, bo ugina kark przed zagranicą? To gdzie to wstawanie z kolan? Gdzie odzyskiwanie godności?
Wewnątrz PiS też chyba tego nie rozumieją, skoro mówi się już o buncie
– Wcale się buntowi nie dziwię. To jest początek walk o sukcesję pomiędzy modernistami, w postaci Mateusza Morawieckiego, a starym zakonem PC, w postaci starych działaczy, druhów prezesa. Morawiecki to człowiek kompletnie z zewnątrz. Proszę sobie wyobrazić reakcję tych biednych ludzi z dawnego zakonu: oni latami jeździli po tych zgrzybiałych salkach katechetycznych, spotykali się ze zdewociałymi kobietami z klubów Gazety Polskiej czy Radia Maryja, i to w czasach beznadziejnych, kiedy PiS przegrywał kolejne z ośmiu wyborów z rzędu… A oni trwali przy prezesie, twardo, rok, po roku. I teraz w momencie tak wielkiego zwycięstwa, po tylu latach, przychodzi człowiek z zewnątrz z obcego obozu…
Doradca znienawidzonego Tuska…
– Nie tylko! Morawiecki to facet, który w czasach kryzysu, kiedy starzy działacze jeździli po Polsce, to on rozbijał się samolotami w biznesklasie, pomiędzy Nowym Jorkiem a Londynem. Bankster, szef z międzynarodowej finansjery nagle zjawia się ni stąd , ni zowąd i zjada im całe konfitury.
Ktoś tu dostał porządnego kopniaka
– Nie rozumiem, dlaczego Kaczyński sobie to zrobił, ale mam pewną, dość przewrotną teorię na ten temat: on to zrobił z nudów.
A może Kaczyński to człowiek, który przez tyle lat walczył, rozbijał jakieś systemy, coś burzył, że może teraz nie potrafi już czegoś trwałego zbudować?
– Tak. Uważam, że po prostu włączył mu się instynkt autoagresji. Pokonał opozycję, wygrał wybory, rozwalił sądy, a na ulicach protesty są – nie ukrywajmy – dość rachityczne. Konstytucję ma w nosie właśnie rozprawił się z ordynacją wyborczą. Teraz nie ma już czego i z kim przegrać. No więc jak nie ma z kim przegrać, to trzeba zacząć walczyć z samym sobą. I teraz obserwujemy chyba początek tej walki, początek końca. Obym miał rację.