Przed nami wyjątkowo brutalna kampania. PiS przegra wybory, ale opozycja nie wygra własną siłą (Newsweek 27.12.22)

17 stycznia 2023

To będzie wyjątkowo brutalna kampania wyborcza. A kryzys dopadnie nas przed wyborami.

Przewidywanie przyszłości w polityce to wyjątkowo niewdzięczne zajęcie, bo polityka ma nieprzewidywalną naturę. Jedno nie ulega wątpliwości – polskie życie publiczne będzie w przyszłym roku przebiegać pod dyktando jesiennych wyborów parlamentarnych.

Kampania wyborcza już się zaczęła i logice zwycięstwa będą podporządkowane działania wszystkich postaci dramatu. O doniosłości najbliższych wyborów nie trzeba nikogo przekonywać. W tej jednej kwestii Donald Tusk zgadza się z Jarosławem Kaczyńskim. Obaj twierdzą, że to najważniejsze wybory Polaków od 1989 r. Kaczyński mobilizuje własny elektorat, zapowiadając, że ich stawką jest niepodległość ojczyzny. Tusk widzi w nich ostatnią szansę przywrócenia demokracji.

Mają rację. Wynik jesiennych wyborów przesądzi o przyszłości Polski na lata. Trzecia kadencja pozwoli PiS zakończyć budowę autorytarnej władzy. Prawica podporządkuje sobie sądy, utrwali klientelistyczny model rządzenia oparty na korupcji, kumoterstwie i zapewnieniu sobie całkowitej bezkarności. Zmonopolizuje władzę, przejmując samorządy. Kaczyński ewentualną wygraną potraktuje jako mandat do zmiany ustroju.
***

Wynik wyborczy jak zawsze będzie zależał od trzech czynników: rzeczywistości (przede wszystkim gospodarczej), jej interpretacji, czyli polityki, oraz propagandy – czyli sposobu, w jaki politycy będą do interpretacji rzeczywistości przekonywać wyborców.

Rzeczywistość nie sprzyja obozowi władzy. Mamy najwyższą inflację od 30 lat i Polacy nie wierzą, by rząd był w stanie skutecznie z nią walczyć. Ogromne transfery socjalne są warunkiem utrzymania władzy, jednocześnie napędzając wzrost cen. Zamknięty krąg. Wzrost cen jest dla PiS śmiertelnym zagrożeniem: jedyny realny środek ograniczenia inflacji, czyli ograniczenie dochodów konsumentów, w roku wyborczym nie wchodzi w rachubę. Premier Morawiecki nie ma wyjścia – będzie się ścigał z inflacją do dnia wyborów. Jeśli starczy mu na to pieniędzy.

“Kaczyński stosuje typowy zabieg – od nieprzyjaznej rzeczywistości ucieka w ideologię”

Tarcza antyinflacyjna zostanie przedłużona co najmniej do połowy przyszłego roku. Ceny żywności, a te w największym stopniu odczuwają w portfelach wyborcy, są obniżone o podatek VAT, czyli 8 proc. Ceny prądu i gazu mają być zamrożone. Sejm uchwalił zerową stawkę akcyzy na paliwo. 13. i 14. emerytura mają być wypłacone w przyszłym roku. To oznacza miliardowe wydatki z budżetu i… napędzanie inflacji.

Tymczasem pieniędzy zaczyna brakować. Rządząca większość robi wszystko, by wyczarować dodatkowe środki. W ostatnich latach rząd wydał ponad bilion złotych poza budżetem i jeśli tylko uda się pożyczyć kolejne pieniądze, zrobi to i w przyszłym roku. PiS próbuje rozmontować regułę ograniczającą wydatki rządu i zadłużanie obywateli. Najnowsze zmiany wyłączają z niej budżet na obronność i walkę z kryzysem energetycznym. To największy wydatek skarbu – 137 mld zł i 20,5 proc. całości.

Kaczyński idzie ścieżką Orbána, który w roku wyborczym rzucił na rynek fundusze zwiększające realne dochody mieszkańców o ponad 20 proc. Wygrał, lecz radość wyborców nie trwała zbyt długo. Po wyborach dochody gwałtownie spadły. Zamrożenie cen spowodowało pustki w sklepach. Na stacjach brakuje benzyny. Jak wcześniej Wenezuela, tak teraz Węgry stanęły w obliczu kryzysu.

Prezes PiS nie ma swobody rządzenia Orbána. Nie posiada większości konstytucyjnej, rządzi targaną wewnętrznymi konfliktami koalicją i co najważniejsze – wydał już praktycznie wszystkie pieniądze i nie ma skąd wziąć nowych. Budżet na inwestycje przejedzono. Ich udział spadł do historycznie niskiego poziomu. Nie ma wyjścia. Pieniądze na przekupienie wyborców trzeba będzie pożyczyć.

A pętla długów już się zaciska na długo przed wyborami. Procenty rosną i mało kto chce pożyczać pieniądze rządowi, którego nie stać na spłatę obecnych odsetek (ok. 100 mld, czyli 20 proc. przyszłorocznego budżetu). Unijne pieniądze są poza zasięgiem. Ziobro postawił Kaczyńskiego wobec upokarzającego wyboru: albo koalicyjna większość, albo pieniądze z KPO.
***

Kaczyński nie powtórzy błędu z 2007 r. Zrobi wszystko, by nie dopuścić do przedwczesnych wyborów. Wie, że rozpad obozu Zjednoczonej Prawicy będzie jego osobistą kompromitacją skutkującą wyborczą klęską. Pieniędzy z Unii nie będzie, inflacja przyspieszy, według nieoficjalnych informacji z rządu pieniądze skończą się wiosną. Co będzie dalej?

Kryzys zagląda w oczy. Kaczyński bez pieniędzy jest bezradny. Rzeczywistości nie zmieni, zostaje tylko propaganda. Prezes to wie i śpiewa na najwyższych tonach – wybory to walka o niepodległość Polski przeciw agenturalnej mniejszości wspieranej z zagranicy. To wybór pomiędzy Polską niepodległą a Unią jako megapaństwem. Państwem niemieckim.

Kaczyński stosuje typowy zabieg – od nieprzyjaznej rzeczywistości ucieka w ideologię. Nie dyskutujemy o wysokości podatków, o priorytetach polityki państwa, o stopniu wolności gospodarczej wobec redystrybucji, o cenach, stopach procentowych, przychodach i deficycie. Dyskutujemy o niepodległości, samostanowieniu, o obronie wiary i wartości, patriotyzmie. Ideologizacja jest ucieczką od codzienności w sferę wiary. Wiara wszystko usprawiedliwia. Wiara pozwala wierzyć na przekór doświadczeniu. Niepodległość jest warta każdych wyrzeczeń.

Stąd przepowiednia druga – czeka nas wyjątkowo brutalna kampania wyborcza. Polityka bez granic. Wojna o wszystko. To, co wydawało się jeszcze wczoraj niemożliwe – kwestionowanie miejsca Polski w Europie – dzisiaj jest motywem przewodnim polityki PiS. Będzie bardziej brutalnie, absurdalnie. Będzie ohydnie. Każde chwyty dozwolone. Chodzi o to, by wzniosła wiara wyparła niemiłą percepcję ułomnej rzeczywistości.
***

Rzeczywistość jest niczym, postrzeganie wszystkim. Wybory nie będą sprawiedliwe. PiS dysponuje nieograniczonymi środkami finansowymi. Pieniądze ograniczają wyłącznie ich przeciwników. Telewizja publiczna jest od 2015 r. narzędziem agresywnej partyjnej propagandy. Do 2 mld dotacji budżetowych w roku wyborczym PiS dołożyło kolejne 700 mln. Propaganda, choćby najdroższa, bez widzów jest bezwartościowa. Pomimo ogromnych pieniędzy oglądalność TVP drastycznie spada. Skoro po dobroci nie chcą oglądać, trzeba ją obywatelom wtłoczyć na siłę. Już niedługo pierwsze siedem przycisków każdego polskiego pilota będzie kryło pod sobą partyjną propagandę. Czy to pozwoli wygrać wybory? Nie sądzę, ale znacznie zmieni szanse wyborcze na korzyść obecnej władzy. Tym bardziej że TVP nie przyjmuje do emisji płatnych reklam opozycji.

Dominacja PiS jest przytłaczająca. Już dzisiaj państwowe firmy energetyczne dołączają antyunijne ulotki z żarówką do każdej faktury. Do tego obowiązkowe dwie strony propagandy o dobrodziejstwach rządowych “tarcz”. Propaganda władzy została wymuszona na wszystkich sprzedawcach detalicznych “obowiązkiem informacyjnym” przy kasach.

To dopiero początek. Przed wyborami można się spodziewać, propagandy na każdym możliwym i jeszcze dzisiaj niewyobrażalnym miejscu i nośniku. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów dysponuje ogromnym budżetem – blisko miliard złotych i siedem razy więcej niż za poprzednich rządów. To pieniądze w dużej mierze wydawane na badania opinii publicznej, opracowanie strategii komunikacji ekipy rządzącej i kampanie sławiące jej sukcesy. W efekcie PiS ma do dyspozycji miliardy złotych: machinę propagandową TVP i Polskiego Radia i sztab wyborczy finansowany z publicznych pieniędzy, posłuszne zarządy spółek skarbu państwa i prywatne firmy zmuszone do współpracy pod pozorem “obowiązków informacyjnych” wobec rządu.

Jakby tego było mało, PiS zbiera haracz od swoich nominatów. Każdy, kto zawdzięcza partii posadę, musi się odwdzięczyć, dokonując “dobrowolnych” wpłat na jej fundusz wyborczy. To kolejne miliony. Wobec nieograniczonych środków PiS 20 mln budżetowej dotacji Platformy wygląda jak żart. Wybory w żadnym razie nie będą równe i sprawiedliwe. Będą walką Dawida z Goliatem.
***

Czy wobec tej przewagi opozycja zewrze siły, tworząc jedną listę wyborczą? Nie sądzę. Niezależnie od wyników sondaży, rad socjologów i przeliczeń mandatów. D’Hont jest bezradny wobec narcystycznego ego. Lecz mimo wszystko, mimo przytłaczającej przewagi środków finansowych, nieograniczonego dostępu do propagandy i podziałów w opozycji PiS przegra wybory jesienią. Już dzisiaj trendy w sondażach jednoznaczne na to wskazują. Choć pieniędzy na propagandę nie zabraknie, to nie będzie ich tyle, by przekupić wyborców lub powstrzymać kryzys. A żaden plaster, nawet najlepsza kampania na świecie, nie powstrzyma krwotoku kryzysu.

Jest granica, poza którą zaczarować rzeczywistości się nie da. Duża część wyborców PiS to tzw. wyborcy transakcyjni. Będą kupować propagandę dopóty, dopóki jej argumenty mogą stanowić wygodną podstawę wtórnej racjonalizacji ich wyborów. Wyborów podyktowanych interesem ekonomicznym. Gdy poziom życia gwałtownie spadnie, żadna propaganda ich przy partii nie utrzyma.

Brutalna ideologiczna kampania “o wszystko” będzie sprzyjać także PO. Tusk podjął rękawicę ideologicznego podziału, jednoznacznie opowiadając się za związkami partnerskimi i legalnością aborcji. Starcie gigantów w naturalny sposób marginalizuje mniejsze partie o mniej wyrazistym światopoglądowym wizerunku.
***

Krótko mówiąc, prognozy na przyszły rok są następujące:

Obóz władzy nie rozpadnie się, choć tarcia wewnątrz koalicji będą coraz większe.

Czeka nas wyjątkowo brutalna, ideologiczna kampania wyborcza.

Kryzys dopadnie nas przed wyborami. Poziom życia gwałtownie spadnie, a agresywna, wszechobecna propaganda straci swoją skuteczność.

Nie będzie zjednoczonej opozycji. Platforma będzie zyskiwać kosztem mniejszych ugrupowań.

PiS przegra wybory i nie będzie w stanie stworzyć rządu. Opozycja wygra nie własną siłą, lecz słabością przeciwników. PiS nie poradzi sobie z rządzeniem w kryzysie.

Proces ewentualnego przekazania władzy jest nieprzewidywalny. Kaczyński już dziś zapowiada zakwestionowanie niekorzystnego dla siebie wyniku wyborczego.

Czeka nas najtrudniejszy czas od upadku komunizmu.

Szczęśliwego nowego roku!

Jakub Bierzyński