Ujazdowski kandydatem PO? Tak! (Gazeta.pl)

6 kwietnia 2018

Żeby wywołać lawinę dezercji z obozu przeciwnika trzeba z szacunkiem traktować wszystkich nawróconych. A nawet ze szczególnym szacunkiem i honorami. To oni będą świecić przykładem

Kazimierz Ujazdowski został kandydatem Platformy na prezydenta Wrocławia i wydaje się, że poza Grzegorzem Schetyną który go rekomendował i samym kandydatem nikt nie jest z tego zadowolony. W mediach wylała się fala krytyki tej kandydatury. Od lewa (SLD, lewica poza – parlamentarna) przez centrum (Nowoczesna, działacze PO) do prawa (dawni towarzysze z PiS). Wiem, że to niepopularna opinia i oczekuję surowej kary za ten pogląd: jestem gotów tej kandydatury bronić.

Z wielu powodów uważam, że to jest mądry, przemyślany polityczny ruch. Mało tego, tak niestandardowe zagranie napawa nadzieją na otrząśnięcie się opozycji z intelektualnego marazmu. Kandydatura Ujazdowskiego to bowiem od wielu miesięcy polityczny fakt szeroko komentowany przez konkurencję i przeciwników. Polityka nie polega na komentowaniu ruchów konkurentów w kolejnych studiach telewizyjnych ale na tworzeniu takich faktów, które będą komentować inni. Grzegorz Schetyna po raz pierwszy od dawna taki fakt stworzył. Czy to jaskółka nadziei dla sparaliżowanej niemocą dotąd opozycji? Miejmy nadzieję.

Ale po kolei.

Po pierwsze Kazimierza Ujazdowskiego po prostu jako polityka szanuję. Nie podzielam jego konserwatywnych poglądów ale szanuję go jako osobę. Nie jest koniunkturalistą. Nie zmienia poglądów. Nie gra pod publiczkę i doraźnie interesy polityczne ani własne ani własnej partii. On jako jedyny zrobił to czego wszyscy demokraci oczekiwali od ludzi przyzwoitych, nawet tych reprezentujące inne poglądy niż nasze własne – bronił fundamentalnych zasad demokracji. Zachował się właśnie przywozicie. Poszedł na kurs kolizyjny z Jarosławem Kaczyńskim co skończyło się rozstaniem z partią. I nie był to kurs w obronie własnej pozycji politycznej, walk frakcyjnych, partyjnych wojenek lecz otwarta bezkompromisowa obrona własnych zasad. Zrobił to w apogeum potęgi własnej formacji politycznej. Od kryzysu sądowego w lipcu zeszłego roku niezmiennie postuluję, wołam, namawiam: dziel i rządź. Trzeba wykorzystywać wszelkie podziały w obozie władzy. Tylko wewnętrzna walka jest w stanie rozsadzić obóz „dojnej zmiany”. Kazimierz Ujazdowski był idealnym symbolem tego, o co nam, demokratom, w tej walce chodzi. A chodzi nam przypomnę przede wszystkim o respektowanie demokratycznych reguł gry. Nie zwalczamy ludzi. Spieramy się z ich poglądami. Nie akceptujemy natomiast łamania prawa, niszczenia demokratycznego ustroju, gwałcenia konstytucji. To nas łączy z Ujazdowskim cokolwiek nas dzieli. Z tego punktu widzenia powiem jedno – lepiej późno niż wcale. Mam nadzieję, że takich przypadków będzie więcej. Mam nadzieję, że za Ujazdowskim pójdą inni. Żeby wywołać lawinę dezercji z obozu przeciwnika trzeba z szacunkiem traktować wszystkich nawróconych. Ze szczególnym szacunkiem i honorami tych pierwszych. To oni będą świecić przykładem. To oni mogą stać się pomostem pomiędzy „nami” a „nimi”. Przyszłe wybory parlamentarne wygra ten, kto skutecznie takie pomosty zbuduje, kto przywróci społeczną spójność i poczucie narodowej jedności.

Bo nie da się wygrać wyborów bez przeciągnięcia wyborców prawicy na własną stronę. Po prostu. To żłobek polityki. Żeby wygrać wybory trzeba przede wszystkim zadbać o własną atrakcyjność dla wyborców swoich przeciwników. To ich decyzje zdecydują o wyniku. Nasi wyborcy najpewniej zagłosują na nas skoro przetrwali z nami ciężkie lata niepowodzeń. Został z demokratyczną opozycją naprawdę nasz twardy elektorat, który nie da się łatwo zwieść przeciwnikom ani kolejną metamorfozą wilka w owcę (Kaczyński z Macierewiczem znikają ponownie w szafie, oni nie są tacy źli, „Beata plus” poprowadzi kampanię w łagodnym tonie matczynej troski), oni nie zagłosują na PiS z powodów fundamentalnych, światopoglądowych z powodów podstawowych tożsamościowych wartości. Nie ma sensu przekonywać przekonanych. Trzeba sięgnąć po rezerwuar wahających się, niepewnych, tych którzy mogą najłatwiej zmienić zdanie i zdradzić partię „Pychy i Szmalu”.

Po trzecie zapraszając w swe szeregi umiarkowanego konserwatystę Grzegorz Schetyna buduje PO jako partię centrum. To Platforma może stać się domem dla wszystkich rozczarowanych polityką PiS. Wyborcy prawicy wydają się bardzo odporni na ekscesy swoich wybrańców. Zaostrzenie ustawy antyaborcyjnej i protesty kobiet, zniesienie niezależności sądownictwa i protesty demokratów w całej Polsce, zamach na konstytucję i przejęcie Trybunału Konstytucyjnego, choć niepopularne, nie odbiły się na notowaniach partii. Powód jest prozaiczny – wyborcy PiS nie mieli dokąd odejść. Trzeba zmienić to przekonanie. Prominentny działacz prawicy jest do tego najlepszym narzędziem a pozycja prezydenta Wrocławia, gdzie PO i tak nie miała dobrego kandydata, jest bardzo niską ceną za duży polityczny efekt. Partia centrum musi mieć zdolność przyciągania rozczarowanych wyborców ze wszystkich stron sceny politycznej. Tylko w ten sposób wygrywa się wybory.

Kazimierz Ujazdowski jest dobrym kandydatem. Od lat związany z regionem. Sześć razy wygrywał wybory parlamentarne. Ostatnim razem w wyborach do Parlamentu Europejskiego zebrał prawie 50 tysięcy głosów. Ma bardzo duże szanse by te wybory dla Platformy również wygrać. Ta wygrana przełoży się nie tylko na umocnienie partii we Wrocławiu ale może zmienić jej wizerunek w całej Polsce. Tylko trzeba umieć to wykorzystać. Nie wiem czy Platformę na to stać. Na razie idzie słabo bo Ujazdowskiego nie popiera nikt.

Co zrozumiałe jego dawni towarzysze partyjni są wściekli. To z ich puntu widzenia zdrada. Mało tego, zdrada bardzo dla nich niebezpieczna. Jeśli manewr się powiedzie i Ujazdowski wygra, to może otworzyć drzwi kolejnym niewiernym lub rozczarowanym. Wraz z pogarszającymi się sondażami presja działaczy będzie rosnąć. Coś trzeba zrobić by nie utonąć wraz z okrętem i starzejącym się kapitanem. Wystarczy przegrać jedne wybory by z władzą pożegnać się dla długi czas. PiS nie będzie w stanie wygrać kolejnych. To jasne dla wszystkich. Dla działaczy partii także. Ujazdowski pokazuje kuszącą alternatywę. Dla koniunkturalistów a takich jest w obozie władzy mnóstwo, przejście do zwyciężających przeciwników jest zawsze kuszącą perspektywą. Tym bardziej, że zasmakowali władzy, pieniędzy przywilejów. Trudniej jest rozstać się z konfiturami gdy zna się ich smak. Dlatego Ujazdowski jest dla prawicy bardzo groźny. Oni będą PO za ten transfer atakować najbardziej zaciekle. Z prostego powodu – najwięcej mogą na nim stracić.

Nie dziwię, że kandydaturę Ujazdowskiego atakuje lewica. To konserwatysta. Nazwał homoseksualistów „dramatycznym przypadkiem”, przeciwstawiał się „propagandzie homoseksualnej”. Obrońca życia, religii w szkole, klauzuli sumienia. Tyle, że to nie jest kandydat lewicy tylko partii określanej jako centrowa. Partie centrowe mają to do siebie, że w jej formule mieszczą się różne światopoglądy pod warunkiem, że przestrzegane są fundamentalne wartości demokratyczne, kultura szacunku i dyskursu politycznego, poglądy nie są skrajne, fundamentalistyczne a partia opiera się na założeniu racjonalnego nie dogmatycznego stosunku do rzeczywistości. Ujazdowski te kryteria spełnia. I co najważniejsze nie startuje z list partii Razem. Piękno i siła partii centrowej reprezentującej większość umiarkowanych wyborców polega na tym, że potrafi pomieścić różne społeczne wrażliwości. To nie jest ideologiczna sekta jak Razem ani zdyscyplinowana armia jak PiS. To jest demokratyczna partia i jest w niej miejsce na ścieranie się różnych poglądów.

Ujazdowskiego atakują ruchy miejskie i aktywny działacz demokratycznej opozycji w postaci Władysława Frasyniuka. Według niego mieszkańcy miasta nie potrzebują człowieka, który będzie się z nimi “komunikował za pomocą kościelnej ambony” a Ujazdowski “reprezentował narodowo-katolicką frakcję PiS”.

Tomasz Owczarek z Wrocławskiego Ruchu Obywatelskiego wytyka Ujazdowskiemu, że nie jest Wrocławianinem: „Prezydent Wrocławia powinien być z Wrocławia, mieszkać we Wrocławiu i znać problemy osiedli oraz wrocławian.” „Powiedzieć, że jesteśmy rozczarowani, to mało. Na pewno nie będę pracował w kampanii Kazimierza Michała Ujazdowskiego i na pewno go nie poprzemy. Osoby, które uważają, że jest to lepszy kandydat niż prof. Chybicka są w błędzie i myślę, że niedługo się o tym przekonają – dodaje Owczarek. Nie wyklucza, że środowiska miejskie wystawią w tej sytuacji swojego kandydata.

Grzegorz Schetyna liczył na poparcie Rafała Dutkiewicza i Nowoczesnej. Przeliczył się. Dla obecnego prezydenta Ujazdowski „to nie jest kandydat z jego bajki”. Katarzyna Lubnauer już zapowiedziała, że Nowoczesna będzie popierać Michała Jarosa.

Z kandydatury Ujazdowskiego nie są zadowolone struktury samej platformy. Choć oficjalnie panuje w partii urzędowy optymizm, to za kulisami tli się bunt działaczy. Nic dziwnego dla nich Ujazdowski to ciało obce. Nie tylko ideowo, przede wszystkim organizacyjnie. Wywołuje nieznośnie poczucie straty i niesprawiedliwości. Oni przecież w pocie czoła pracują na sukces swej partii a tu nagle przychodzi obcy, z zewnątrz, ba, z obozu wroga i przejmuje całość splendoru, poparcia i władzy. Koszmar.

I tak Grzegorz Schetyna został ze swoim kandydatem zupełnie sam. A ja upieram się – to doskonała kandydatura. Dobra z wielu powyżej wymienionych powodów. Jeden z nich jest taki, że zewnętrzna krytyka wzmacnia PO i jej lidera. Pomaga odzyskać zagubioną tożsamość, zdefiniować partię na nowo. Lecz najważniejszy argument jest najprostszy – Michał Ujazdowski może dla Platformy te wybory wygrać i otworzyć drzwi do wygrania kolejnych – parlamentarnych. W końcu o to chyba chodzi w polityce prawda?

Jakub Bierzyński